środa, 7 grudnia 2016

Moje poprawki do budżetu Poznania na 2017 r.

To pierwszy projekt budżetu Poznania, do którego miałem możliwość zgłaszania poprawek (zostałem zaprzysiężony na radnego 8 grudnia 2015 r.). Co zaproponowałem?

Zgłosiłem poprawkę w sprawie remontu boisk sportowych do koszykówki, siatkówki i piłki ręcznej znajdujących się na terenie Zespołu Szkół Licealno-Technicznych przy ul. 28 Czerwca 1956 r. nr 352/360. Są one w opłakanym stanie (pofałdowane, dziurawe, popękane), co w zasadzie uniemożliwia uczniom tej szkoły uprawianie wspomnianych dyscyplin na świeżym powietrzu. W szkole kształci się techników zajmujących się tworzeniem grafik, gier, aplikacji internetowych i mobilnych, sieci komputerowych, baz danych, kształci się chemików oraz specjalistów w dziedzinie ochrony środowiska. Oni również potrzebują ruchu na świeżym powietrzu i nie powinni mieć zajęć sportowych wyłącznie na sali gimnastycznej! Szkoła zasługuje na tym większą uwagę, że w 2017 r. obchodzić będzie 70-lecie swojego istnienia.

Kolejna poprawka dotyczyła likwidacji barier architektonicznych w Zespole Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych nr 2 przy ul. 28 Czerwca 1956 r. nr 296/298. Z usług poradni korzystają nauczyciele, uczniowie i ich rodzice. Poradnia zajmuje się również dziećmi niepełnosprawnymi, zatem oczywiste jest, że częstymi gośćmi są tam osoby na wózkach inwalidzkich. Aby ułatwić im poruszanie się konieczny jest remont nawierzchni wokół budynków (nierówne płytki, krawężniki) i montaż poręczy przy podjazdach. Ponadto dla osób niewidomych przydatna byłaby specjalna tablica w technologii 3D, która przedstawiałaby plan budynku.

Złożyłem poprawkę w sprawie renowacji Lasku Dębieckiego (znajduje się pomiędzy torami kolejowymi a ul. 28 Czerwca 1956 r.), w którym trzeba dokonać remontu alejek parkowych i uporządkować drzewostan. Ponadto mieszkańcy Dębca zgłaszali potrzebę zamontowania w parku oświetlenia, co poprawiłoby bezpieczeństwo odwiedzających park po zmroku, chociażby osób wychodzących z psami na spacer.

Poprzez wniosek budżetowy przypomniałem o z dawna oczekiwanej inwestycji na Wildzie, jaką jest remont schodów w ciągu ul. Chwiałkowskiego. Schody łączą ul. Dolna Wilda z ul. Górna Wilda i są bardzo ważnym elementem komunikacyjnym w tej części osiedla.

Powróciłem również do mojego pomysłu z 2015 roku, który próbowałem zgłosić do PBO 2016, a mianowicie do wybudowania automatycznych wież parkingowych, które mogą pomieścić od 4 do przeszło 20 samochodów, zajmując mniej więcej powierzchnię 2-3 miejsc postojowych. Takie wieże można wtopić w otoczenie poprzez zastosowanie odpowiedniej elewacji. Wydaje się, że powinien to być pomysł interesujący również dla tych, którzy woleliby, aby zamiast miejsca postojowego powierzchnię zajmowała zieleń.

I na koniec poprawka szczególna. Zaproponowałem, aby przeznaczyć część środków z budżetu miasta na wybudowanie na dwóch komunalnych cmentarzach (Junikowo i Miłostowo) pomników dziecka nienarodzonego. Miałem tutaj na względzie tragedie wielu kobiet, które utraciły dziecko w wyniku poronienia, jakiejś choroby, nieszczęśliwego zdarzenia, konieczności usunięcia ciąży lub innych przypadków. Szczególnie dla matek wiąże się to z traumatycznymi przeżyciami, ogromnym bólem, cierpieniem psychicznym i fizycznym, niewyobrażalnym poczuciem straty. Takie miejsce, gdzie można pożegnać się z utraconym dzieckiem, przeżyć żałobę, zapalić świeczkę, odbyć modlitwę, jest bardzo ważne i może pomóc pogodzić się z trudną rzeczywistością, wrócić do równowagi psychicznej i duchowej. Wyobrażam sobie, aby te pomniki miały skromną, symboliczną i gustowną formę.

Jaki los czeka zgłoszone przeze mnie pomysły? Przekonamy się o tym wkrótce.

czwartek, 27 października 2016

Społeczne obchody Narodowego Święta Niepodległości 10 listopada 2016 r.

Zachęcam do udziału w społecznych obchodach Narodowego Święta Niepodległości wspólnie z Prezesem #PiS Jarosławem Kaczyńskim.

Plan obchodów:

Chętni do wyjazdu z Poznania proszeni są o zapisywanie się w tygodniu od poniedziałku do piątku w godzinach 15:00-18:00 pod nr tel. 603-895-993.

środa, 28 września 2016

W Poznaniu radni PO i lewicy dali zielone światło dla dyskryminacji narodowców


12 marca 2016 r. miał się odbyć amatorski turniej sportów walki dla osób o poglądach nacjonalistycznych (narodowych) "First to Fight". Prezydent zagroził klubowi sportowemu, w którym impreza miała się odbyć, że jeśli udostępni salę nacjonalistom, to nie otrzyma w przyszłości miejskich dotacji. Ponadto wydał dyspozycje urzędnikom, aby podjęli formalne działania w sprawie turnieju. Klub zerwał umowę z organizatorem. Organizatorowi udało się jednak  znaleźć inną salę (KS Posnania, administrowana przez Zespół Szkół z Oddziałami Sportowymi Nr 1), ale musiał przez to przesunąć imprezę na kolejny dzień. 13 marca, już w trakcie turnieju, interwencję podjęła dyrektor, która kilkakrotnie usiłowała przerwać turniej, wezwała nawet policję. Policja przyjechała, jednakże nie podjęła interwencji, gdyż nie było ku temu podstaw. Jak się okazało później, dyrektor szkoły chciała przerwać turniej "ze względu na jego ideę". W maju organizator złożył na Prezydenta skargę, która była rozpatrywana przez Radę Miasta Poznania. Poniżej treść mojego wystąpienia w tej sprawie, w imieniu klubu radnych PiS.


Szanowni Państwo! Rozpocznę od wątku, który w rzeczywistości nie powinien mieć w tej sprawie decydującego znaczenia, a który jednak był motorem działań Prezydenta Miasta i był najczęściej komentowany. Chodzi o to jak należy klasyfikować nacjonalizm.

Jednym z argumentów, którym Prezydent Miasta uzasadniał swoje działania w sprawie będącej przedmiotem tej skargi, była jego walka z rzekomo zakazaną prawem ideologią nacjonalistyczną. Bezpodstawnie wrzucił on nacjonalizm do jednego worka z nazizmem, faszyzmem, rasizmem i ksenofobią. Tymczasem nacjonalizm jest to „postawa społeczna i polityczna oraz ideologia uznająca interes własnego narodu za wartość najwyższą, głosząca, że suwerenne państwo narodowe jest najwłaściwszą formą organizacji danej społeczności złączonej wspólnotą pochodzenia, języka, historii, kultury”. Taka jest definicja nacjonalizmu w słowniku języka polskiego pod redakcją profesora Stanisława Dubisza i niemal takie samo wyjaśnienie znajdziemy w słowniku wyrazów obcych pod redakcją profesora Mirosława Bańki.

Profesor Andrew Heywood, którego książki znajdują się na listach lektur studentów politologii stwierdza, że istotnymi elementami doktryny nacjonalistycznej są takie pojęcia jak: naród, wspólnota organiczna, samostanowienie i polityka tożsamości. Zwraca uwagę na to, że większość inicjatyw niepodległościowych na świecie, również tych antykolonialnych, miało charakter nacjonalistyczny. Za początek ideologii nacjonalistycznej uznaje on Wielką Rewolucję Francuską, kiedy to państwo przestało być własnością dynastii, a stało się własnością narodu.

Ideę samostanowienia narodów propagował prezydent Stanów Zjednoczonych – Woodrow Wilson. Mamy w Poznaniu park noszący jego imię. Z kolei polskiemu narodowcowi – Romanowi Dmowskiemu – liderowi Narodowej Demokracji, zawdzięczamy w dużej mierze kształt granic Polski po I wojnie światowej, o które zabiegał drogą dyplomatyczną wraz z Ignacym Janem Paderewskim w czasie konferencji paryskiej. W Poznaniu znajdują się ulice noszące ich imiona. Nacjonalizm nie jest ideologią, której propagowanie jest zakazane.

 Przejdźmy teraz do meritum. W Poznaniu – w tak zwanym Wolnym Mieście – musimy dziś bronić praw i swobód obywatelskich mieszkańców Poznania. Praw wyrażonych zarówno w Konstytucji, jak i w aktach prawa międzynarodowego, takich jak art. 19 Międzynarodowego Paktu Praw Politycznych i Obywatelskich, art. 14 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka czy art. 21 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Wspominam o tym, bo podobno władzom miasta zależy na osiągnięciu europejskich standardów.

Art. 32 Konstytucji brzmi: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Co to oznacza w praktyce?

Jeśli jakiś anarchista, socjaldemokrata, liberał, chadek, konserwatysta lub nacjonalista kupi bilet tramwajowy, to ma prawo jechać tramwajem tak daleko, jak to jest przewidziane w regulaminie i żaden kontroler nie ma prawa wyrzucić tej osoby za to, jakie ma poglądy. Jeśli złoży wniosek o udostępnienie informacji publicznej, to urzędnik jest zobowiązany udzielić mu odpowiedzi w przewidzianym w ustawie terminie i nie jest ważne, jakie poglądy wyznaje interesant. Jeśli zarezerwuje halę sportową, aby urządzić tam zawody, to żadnemu urzędnikowi nie wolno odmawiać mu tego prawa ze względu na to, jakie poglądy ma potencjalny najemca. Niestety, na tej sali nie wszyscy to rozumieją.

Skarga, którą dziś się zajmujemy dotyczy wydarzeń mających miejsce w marcu tego roku. 12 marca miał się odbyć amatorski turniej sportów walki „First to Fight”. Nie odbył się, ponieważ Prezydent Miasta Poznania nie podzielał poglądów politycznych organizatorów i uczestników tej imprezy. Wykorzystał on fakt, że stowarzyszenie sportowe KKS Sporty Walki Poznań, które miało wynająć halę organizatorowi imprezy, było od Miasta zależne finansowo, ponieważ otrzymało dotacje na realizację zadań w ramach projektu Młodzieżowe Centrum Sportu. Z publikacji prasowej, która ukazała się 7 marca, wynikało, że Prezydent Miasta wprost powiedział, że to stowarzyszenie oraz każde inne, które będzie współpracować z organizacjami prezentującymi poglądy nacjonalistyczne nie otrzyma w przyszłości miejskich dotacji.

Takie wywieranie nacisku, jakie zastosował Prezydent Poznania, jest bezprawne i już to jest wystarczającym powodem, aby uznać skargę za zasadną. 30 sierpnia na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej przedstawiciel Wydziału Sportu powiedział, że dotacje dla organizacji sportowych są przydzielane w trybie konkursu przez specjalnie powołaną komisję. Nie podał podstawy prawnej, na mocy której Prezydent Miasta mógł stwierdzić, że organizacje propagujące nacjonalizm lub organizacje wynajmujące im sale będą dyskryminowane poprzez uniemożliwienie im starania się o wsparcie finansowe z Miasta. Doszło więc do przekroczenia uprawnień przez Prezydenta Miasta polegającego na publicznym zastraszeniu stowarzyszenia sportowego oraz na nieuprawnionym ingerowaniu w przyjętą w Urzędzie Miasta procedurę przyznawania dotacji.


 
Jeszcze przed ukazaniem się w prasie publikacji na temat turnieju „First to Fight” Prezydent Miasta wydał polecenie podjęcia formalnych działań swojemu zastępcy, Arkadiuszowi Stasicy, który nadzorował wówczas Wydział Sportu. W związku z tą dyrektywą, 7 marca Wydział Sportu za pośrednictwem poczty elektronicznej wezwał zarząd stowarzyszenia do złożenia w trybie natychmiastowym wyjaśnień na temat turnieju „First to Fight” oraz do odniesienia się do treści publikacji prasowej, jakoby na tej imprezie miały być propagowane poglądy nacjonalistyczne. Ponadto z członkiem zarządu stowarzyszenia komunikował się w tej sprawie prawnik Wydziału Sportu. Na skutek presji Prezydenta Miasta i podległych mu urzędników, klub KKS zerwał umowę ze Skarżącym – organizatorem turnieju „First to Fight”. Ponadto urzędnik z Wydziału Sportu dokonał 10 marca wizytacji na terenie klubu KKS. Kontrola ta została zapowiedziana w artykule pt. „Prezydent mówi NIE turniejowi nacjonalistów”, który ukazał się 7 marca na oficjalnej stronie Miasta Poznania poznan.pl.

Na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej zostało potwierdzone, że zarówno wezwanie do złożenia w trybie natychmiastowym wyjaśnień, rozmowa telefoniczna z członkiem zarządu stowarzyszenia oraz wizytacja w klubie KKS nie miały charakteru rutynowego, ale zostały dokonane na polecenie Prezydenta Miasta Poznania w związku z mającym się odbyć turniejem „First to Fight”. Jest to drugi przykład przekroczenia uprawnień przez Prezydenta Miasta, polegającego na dokonaniu czynności, do podjęcia których nie było podstawy prawnej, gdyż sparingi czy turniej osób o poglądach nacjonalistycznych oraz domniemane propagowanie poglądów nacjonalistycznych nie jest w Polsce zakazane.


  Skarżący, po zerwaniu umowy przez KKS zaczął szukać innego miejsca, aby przeprowadzić turniej. W tajemnicy, na 13 marca udało mu się zarezerwować halę w Klubie Sportowym Posnania administrowanym przez Zespół Szkół z Oddziałami Sportowymi nr 1. Tam także doszło do próby uniemożliwienia przeprowadzenia tej imprezy – dyrektor szkoły usiłowała kilkakrotnie ją przerwać, wezwała w tej sprawie także policję. Znamienne jest to, że policja nie została przez dyrektor szkoły zawiadomiona o popełnieniu przestępstwa z art. 256 kodeksu karnego, dotyczącego propagowania zakazanych ideologii, ale z art. 193 kodeksu karnego, dotyczącego nie opuszczenia lokalu wbrew żądaniu osoby uprawnionej. 18 marca policja na podstawie zebranych dowodów umorzyła dochodzenie.

Trzeba wspomnieć w tym momencie o wyjaśnieniach na temat zajścia z 13 marca, które dyrektor tej szkoły złożyła Wydziałowi Oświaty 14 marca. Stwierdza w nich, że zgodnie z decyzją Prezydenta Miasta Poznania, podjęła kilkakrotnie próbę przerwania turnieju „First to Fight” i że nadrzędnym celem wszystkich jej żądań, dotyczących opuszczenia obiektu, była niezgoda na realizację tego meetingu w związku z jego ideą. Mamy tu więc kolejny przejaw dyskryminacji ze względu na poglądy polityczne, który został podyktowany decyzją Prezydenta Miasta i klimatem, który wytworzył wokół środowiska nacjonalistów. Chciałbym podkreślić, iż uważam, że odpowiedzialności za ten akt dyskryminacji nie ponosi dyrektor szkoły, tylko Prezydent, ponieważ to on wydał takie, a nie inne polecenia, to on udzielił takich a nie innych publicznych wypowiedzi.

 Organ wykonawczy gminy nie posiada kompetencji do oceny, kto jest rasistą, kto nacjonalistą, a kto anarchistą. Kompetencje w tym zakresie mają organa ścigania oraz sądy. Zatem ferując w tym zakresie apriorycznie wyroki, na podstawie niezweryfikowanego przez odpowiednie instytucje artykułu prasowego, oraz wydając dyspozycje urzędnikom do podejmowania prewencyjnych działań, na podstawie swoich prywatnych ocen, Prezydent Miasta kolejny raz dopuścił się przekroczenia swoich uprawnień.

I ostatnia, najpoważniejsza kwestia. W wypowiedzi udzielonej prasie, w artykule na oficjalnej stronie Miasta Poznania poznan.pl, w korespondencji Wydziału Sportu do KKS oraz w wyjaśnieniu dyrektor szkoły zarządzającej halą KS Posnania – głównym motywem było uniemożliwienie przeprowadzenia turnieju „First to Fight” ze względu na jego nacjonalistyczny charakter.

Prezydent Miasta i podlegli mu urzędnicy dopuścili się wobec Skarżącego i uczestników turnieju „First to Fight” dyskryminacji ze względu na poglądy polityczne, co jest podważeniem podstawowych praw i wolności obywatelskich oraz stanowi naruszenie interesu publicznego. Nawet gdyby Prezydent Miasta był święcie przekonany o tym, że na turnieju „First to Fight” będzie propagowana zakazana ideologia, to miał obowiązek zgłoszenia tego organom ścigania, o czym mówi art. 304 kodeksu postępowania karnego. Czy Prezydent Miasta to zrobił? Nic mi o tym nie wiadomo.

Podsumujmy. 9 maja 2016 r. organizator turnieju „First to Fight” złożył skargę na Prezydenta Miasta Poznania. Zgodnie z art. 227 kodeksu postępowania administracyjnego przedmiotem skargi może być m.in. naruszenie praworządności lub interesów skarżących.


 
1. W rozpatrywanej przez Radę Miasta sprawie Skarżący zarzucił Prezydentowi Miasta zakłócenie organizacji imprezy „First to Fight”, co naruszyło interesy Skarżącego. Jak wynika ze zgromadzonej dokumentacji oraz z protokołu z posiedzenia Komisji Rewizyjnej 30 sierpnia, Prezydent Miasta rzeczywiście podjął działania, które miały na celu uniemożliwienie odbycia się tych zawodów. Dodać należy, że działania te odniosły skutek, ponieważ turniej nie odbył się w planowanym przez organizatora terminie i miejscu, co wiązało się dla niego z poniesieniem dodatkowych kosztów. W związku z tym skarga jest zasadna, ponieważ interes Skarżącego został przez Prezydenta Miasta naruszony.

2. Skarżący zarzucił Prezydentowi Miasta naruszenie praworządności poprzez wywieranie presji na stowarzyszenie KKS Sporty Walki Poznań w celu wymuszenia zerwania umowy z organizatorem turnieju „First to Fight”. Prezydent Miasta podjął działania, które należy uznać za wywieranie presji na stowarzyszenie KKS poprzez wypowiedzi publiczne, w których groził stowarzyszeniu nieprzyznaniem dotacji, a także poprzez wydanie swojemu zastępcy oraz urzędnikom polecenia podjęcia działań, które nie miały oparcia w przepisach i jako takie były bezprawne. W związku z tym skarga jest zasadna, ponieważ Prezydent Miasta dopuścił się naruszenia praworządności.

3. Skarżący zarzucił Prezydentowi Miasta naruszenie praworządności poprzez podejmowanie działań spełniających znamiona dyskryminacji ze względu na poglądy polityczne. Prezydent Miasta oraz podlegli mu urzędnicy wielokrotnie motywowali swoje działania chęcią wyeliminowania z życia politycznego, społecznego i gospodarczego osób i organizacji podzielających ideologię nacjonalistyczną, co jest ewidentnym dowodem dyskryminacji ze względu na poglądy polityczne, a więc naruszenia art. 32 Konstytucji. W związku z tym skarga jest zasadna, ponieważ Prezydent Miasta dopuścił się naruszenia praworządności.

Szanowni Państwo, w świetle dostępnych dokumentów i przedstawionych argumentów klub radnych Prawo i Sprawiedliwość zagłosuje przeciwko uznaniu skargi za bezzasadną, ponieważ trzy zarzuty sformułowane w tej skardze przez Skarżącego są zasadne.

EPILOG

Głosowanie w sprawie skargi odbyło się 27 września 2016 r. Większością głosów (radni PO i lewicy) uznana została za bezzasadną.

niedziela, 18 września 2016

Upamiętnić lotników 302. Dywizjonu "Poznańskiego"

302. Dywizjon „Poznański” został utworzony 13 lipca 1940 r. Był pierwszym polskim dywizjonem myśliwskim sformowanym w Wielkiej Brytanii. Wśród personelu latającego i obsługi technicznej było wielu żołnierzy 132. Eskadry Myśliwskiej, która wchodziła w skład 3. Dywizjonu Lotnictwa Armii „Poznań”. Po przegranej kampanii wrześniowej wielu lotników przedostało się do Francji, gdzie kontynuowali walkę przeciwko Niemcom w Dywizjonie 1/145. Po kapitulacji Francji w 1940 r. ewakuowali się oni do Wielkiej Brytanii. 


Ten szlak bojowy odzwierciedlał emblemat, który przyjął Dywizjon 302. Był to czarno-niebieski kruk na tarczy w kształcie rombu, który nawiązywał do znaku 132. Eskadry Myśliwskiej oraz czerwono-biało-niebieskie pasy i numer 1/145, które nawiązywały do walk we Francji. Naszywkę z tą odznaką nosili na mundurach piloci i mechanicy, była ona również malowana po obu stronach kadłuba samolotów, koło kabiny pilota. Samoloty tej formacji (Hurricane i Spitfire) były oznaczone literami „WX”, a lotnicy nosili szaliki o czekoladowej barwie.


Jednostkę udało się szybko przygotować do walki – gotowość bojową Dywizjon 302. osiągnął 15 sierpnia 1940 r. i wszedł w skład 12. Grupy Myśliwskiej. Jego głównym zadaniem była obrona wschodniej Anglii. W dniach 14-25 września 1940 r. – w kulminacyjnym momencie bitwy o Anglię – bronił nieba nad Londynem. Od listopada 1940 r. brał udział w osłanianiu konwojów na Kanale La Manche. 19 sierpnia 1942 r. Dywizjon brał udział w osłanianiu operacji desantowej pod Dieppe. W 1943 r. eskortował amerykańskie „latające fortece” bombardujące cele we Francji, Belgii, Holandii i Niemczech, m.in. wyrzutnie rakiet V-1 i V-2. Lotnicy Dywizjonu 302. brali udział w trwającej od 6 czerwca do 31 sierpnia 1944 r. operacji Overlord (lądowanie aliantów w Normandii i walki we Francji). Piloci, oprócz walki w powietrzu, bombardowali i ostrzeliwali cele naziemne – zgrupowania pojazdów mechanicznych, składy sprzętu bojowego, przeprawy na rzekach, ruch kolejowy i drogowy. „Poznańscy” myśliwcy zniszczyli w tej operacji również 5 aparatów torpedowych „Neger”. Ostatnim ich zadaniem był lot 7 maja 1945 r., natomiast rozwiązanie Dywizjonu 302. nastąpiło 18 grudnia 1946 r.

kpt. pil. Kazimierz Sporny
Lotnicy Dywizjonu 302. strącili niemal 50 samolotów, zginęło ponad 20 pilotów. Wykonali 10.996 godzin lotów bojowych w czasie 16.311 godzin. Jednym z bohaterskich lotników tej formacji był kpt. Kazimierz Sporny, rodowity poznaniak, as myśliwski, którego prochy zostały sprowadzone z Wielkiej Brytanii do Polski 25 sierpnia 2016 r. i który został z honorami pochowany w Poznaniu na cmentarzu komunalnym na Miłostowie (materiał TVP Info TUTAJ). Obecnie tradycję Dywizjonu 302. kultywuje 31. Baza Lotnictwa Taktycznego na poznańskich Krzesinach. Lotnicy Dywizjonu 302. nie zostali jeszcze w Poznaniu uczczeni poprzez nadanie nazwy ulicy, ronda, mostu, skweru lub parku.


Rondo
Zaproponowałem, aby mianem Lotników 302. Dywizjonu „Poznańskiego” nazwać rondo na osiedlu Świerczewo w Poznaniu (kliknij TUTAJ). Wokół ronda znajdują się tereny zielone oraz ruiny bunkra, które tworzą bardzo ładny krajobraz. Proponowana nazwa ronda nawiązywałaby tematycznie do nazw innych ulic znajdujących się na osiedlu Świerczewo, które upamiętniają ludzi zasłużonych w walce o wolną Polskę w czasie II wojny światowej: Bohaterów Westerplatte, Henryka Sucharskiego, Leopolda Okulickiego, Henryka Zygalskiego, Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego, Zbigniewa Kiedacza, Stanisława Niedbalskiego, Pawła Cymsa, Jana Wojkiewicza i Franciszka Witaszka. Niedługo Radni Miasta zadecydują o tym, czy nadać rondu taką nazwę.


Pomimo swych wielu zasług i wielkich dokonań 302. Dywizjon „Poznański” nie utrwalił się niestety w świadomości społecznej tak mocno, jak to się stało w przypadku 303. Dywizjonu „Warszawskiego” im. Tadeusza Kościuszki. Nadanie rondu na Świerczewie nazwy Lotników 302. Dywizjonu „Poznańskiego” byłoby elementem uwypuklającym wkład poznaniaków w walkę o niepodległość Polski w czasie II wojny światowej, podkreślającym tradycje lotnicze naszego miasta oraz wzmacniającym postawę patriotyczną.

Poniżej opinia dowódcy 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego, która dziedziczy tradycję 302. Dywizjonu "Poznańskiego".




fot. niebieskaeskadra.pl, www.polishsquadronsremembered.com, Piotr Łysakowski

piątek, 16 września 2016

Optymalizacja przystanków komunikacji miejskiej

Dlaczego na wiatach przystankowych tylko reklamy są widoczne z prawie każdej strony? Dlaczego rozkłady jazdy umieszczane są zazwyczaj tylko z jednej strony, w taki sposób, że gdy chcemy zapoznać się z umieszczonymi na nich informacjami, musimy się przeciskać pomiędzy osobami stojącymi pod zadaszeniem i stawać „przed nosami” osób siedzących na ławeczce wewnątrz wiaty? Nie jest to komfortowa sytuacja zarówno dla tych siedzących, jak i dla usiłujących zapoznać się z rozkładem jazdy. Tymczasem przeszklona konstrukcja wielu wiat przystankowych umożliwiałaby umieszczanie „obustronnych” rozkładów jazdy, które byłyby widoczne od wewnątrz oraz na zewnątrz wiaty. Chociażby w centrum jest wiele przystanków, w których można by zastosować takie rozwiązanie, np. „Fredry”, „Wrocławska”, „Plac Bernardyński”, „Plac Wiosny Ludów” oraz inne przystanki, gdzie piesi mają możliwość obejścia wiaty dookoła.
Zwróciłem się w tej sprawie z interpelacją zawierającą prośbę o przeanalizowanie możliwości wdrożenia takiego rozwiązania, ustalenie liczby wiat, na których takie obustronne rozkłady można by zastosować oraz o przedstawienie szacunkowych kosztów.

Ponadto uważam, że należałoby zlustrować poznańskie przystanki pod kątem ich funkcjonalności, a przy okazji także utrzymania czystości i estetyki. Posłużę się tutaj przykładem przystanku „Półwiejska”, z którego korzysta mnóstwo osób, ponieważ można z niego dojechać w różne części miasta. Wiaty przystankowe są znacznie oddalone od przejścia dla pieszych. Osoby, które chcą się dowiedzieć dokąd i o jakich porach jadą poszczególne tramwaje muszą przepychać się przez tłum ludzi, aby dotrzeć do rozkładu jazdy. Nieraz byłem świadkiem sytuacji, że zanim taka osoba dotarła do pierwszej wiaty, to jej tramwaj zdążył już odjechać. Bywa, że w godzinach szczytu piesi muszą iść po torowisku, aby ominąć wszystkich stojących na przystanku. Tymczasem sytuację mogłoby ułatwić postawienie bliżej przejścia dla pieszych dodatkowego słupa/szyldu z rozkładem jazdy. Poza tym wiaty na tamtym przystanku mają, co prawda wąskie, ale jednak ograniczające pole manewru ściany boczne. Może na tamtym przystanku warto byłoby zastosować wiaty, których zadaszenie wspierane by było przez łatwe do ominięcia podpory (tak jak to jest na przystanku „Plac Wolności”). Poza tym, czy zamiast trzech mniejszych wiat nie zastosować jednej, ale większej? To tylko jeden z przystanków, a co z pozostałymi?
W interpelacji zwróciłem się również z prośbą o odniesienie się do propozycji przeprowadzenia takiej lustracji przystanków. Zapytałem czy ZTM lub Wydział Transportu i Zieleni zajmował się już tym zagadnieniem?

poniedziałek, 4 lipca 2016

Zaciśnięta pięść kontra Poznańskie Krzyże

Tak bardzo nam zależy, aby Poznański Czerwiec 1956 r. był należycie uczczony, aby jego historia trafiła do świadomości jak najszerszych rzesz Polaków. Tymczasem zamiast o Romku Strzałkowskim, najmłodszej ofierze tego poznańskiego buntu antykomunistycznego, kraj usłyszał o Jacku Jaśkowiaku, prezydencie Poznania, nieformalnym liderze wielkopolskiego KOD-u, który coraz bardziej upodabnia się do skandalisty Palikota. 

Reżyserem profanacji 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca był niestety prezydent Jaśkowiak. Wskazuje na to szereg jego posunięć. W 1956 r. robotnicy poznańskich zakładów pracy wyszli na ulice przeciw zbrodniczym i narzuconym z zewnątrz władzom komunistycznym, aby upomnieć się o godność, wolność, respektowanie ich pracowniczych praw, poprawę sytuacji ekonomicznej oraz uszanowanie religii katolickiej. Tymczasem pan Jaśkowiak dokonał swoistej reinterpretacji tej rocznicy, dodając do niej polityczne treści wygłaszane na manifestacjach KOD-u. Wszystko po to, aby stworzyć fałszywą analogię, że rządy PiS to rzekomy autorytaryzm, narodowy socjalizm i faszyzm – jednym słowem „kaczyzm”. Rocznica Czerwca ‘56 stała się zatem pretekstem do zorganizowania kolejnego antypisowskiego wiecu. Była to zachęta do tego, aby w Poznaniu urządzić majdan. Temu miało służyć podgrzewanie emocji przez pana Jaśkowiaka. Niestety w ten sposób podeptał również pamięć o tragicznych ofiarach wydarzeń, które miały miejsce 60 lat temu w Poznaniu.

Prezydent Poznania już kilka tygodni przed uroczystościami zapowiadał, że wykorzysta fakt, iż w uroczystościach weźmie udział prezydent Polski, Andrzej Duda, i wygłosi przemówienie, w którym zamierza krytykować obecne władze państwowe. Pomimo apeli kierowanych ze strony radnych PiS, aby nie wykorzystywał tej rocznicy do bieżącej walki politycznej, która nijak się ma do problematyki samorządowej ani do celebrowania tej okrągłej rocznicy, prezydent Jaśkowiak dopiął swego. Wystarczy porównać pełne aluzji politycznych i utrzymane w stylistyce KOD-owskiej przemówienie Jacka Jaśkowiaka, z odnoszącym się do historii Poznańskiego Czerwca przemówieniem Andrzeja Dudy, prezydenta RP. Ale cofnijmy się jeszcze do innych wydarzeń.

Prezydent Jaśkowiak twarzą obchodów 60. rocznicy Czerwca ’56 uczynił panią Aleksandrę Banasiak, która od 1992 r. jest prezesem stowarzyszenia „Poznański Czerwiec 56” i była członkiem komitetu honorowego tegorocznych obchodów. W czasie tragicznych wydarzeń czerwcowych była pielęgniarką ze szpitala im. Franciszka Raszei, która demonstrantom ratowała życie i zdrowie. Niewątpliwie należy jej się za to ogromny szacunek. Dlaczego jednak prezydent Poznania eksponował wyłącznie jej osobę? Być może znaczenie miało to, że pani Aleksandra Banasiak od lat oficjalnie popiera Platformę Obywatelską, że w 2007 r. kandydowała do Sejmu z list tej partii i często przychodzi na KOD-owskie manifestacje, na których nieraz już zabierała głos. Tymczasem środowisko kombatantów Poznańskiego Czerwca to nie tylko pani Banasiak – działają jeszcze dwa inne stowarzyszenia skupiające czerwcowców. Wielu z nich nie utożsamia się z jej poglądami politycznymi.

Kolejnym przykładem eksponowania przez Jacka Jaśkowiaka osób kojarzonych z KOD-em jest zaproszenie na obchody Lecha Wałęsy, byłego prezydenta RP, który oficjalnie popiera tę formację i w niewybredny sposób nawołuje do walki z PiS. Postać Wałęsy budzi duże kontrowersje, przede wszystkim w związku z udowodnioną współpracą ze służbami PRL, ale także z zahamowaniem przez niego procesu dekomunizacji, gdy był prezydentem Polski, oraz w związku z osobliwymi zachowaniami i wypowiedziami mającymi miejsce w ciągu ostatnich kilku lat. Skoro został zaproszony jako były prezydent, to dlaczego na obchodach nie było Bronisława Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego? No tak, ale gdyby na uroczystości obecni byli jeszcze dwaj inni eksprezydenci, to wtedy trudniej byłoby udzielić głosu wszystkim trzem. A może trzeba by wtedy wspomnieć również ś.p. Lecha Kaczyńskiego? Zaproszenie Lecha Wałęsy na obchody Poznańskiego Czerwca można uznać za kolejną porcję oliwy dolanej do ognia.

Jednakże najbardziej do podgrzania negatywnych emocji prezydent Poznania wykorzystał sprawę odbywającego się według wojskowego ceremoniału apelu pamięci, który pierwotnie miał mieć miejsce na głównych uroczystościach pod Poznańskimi Krzyżami. W apelu tym, zgodnie z przepisami oraz z podjętą wiele miesięcy wcześniej decyzją ministra obrony, Antoniego Macierewicza, miały być wspomniane ofiary katastrofy smoleńskiej. W mojej ocenie wspomnienie w apelu pamięci również tych, którzy zginęli w czasie innych wydarzeń niż to, którego dana uroczystość dotyczy, dla nikogo nie powinno być bulwersujące. Tutaj jednak najistotniejszy był sposób, w jaki prezydent Jaśkowiak wyraził swój sprzeciw. Ze sprawy apelu i udziału w uroczystościach wojska uczynił widowisko. Gdyby był odpowiedzialnym prezydentem miasta, szukałby kompromisowego rozwiązania i dążyłby do wyciszenia emocji społecznych. Tymczasem pan Jaśkowiak okazał się harcownikiem – wpierw głośno wyraził swój sprzeciw w tej sprawie w mediach społecznościowych, potem napisał list do ministerstwa obrony, który oczywiście zaraz upublicznił, następnie udał się do programu Tomasza Lisa, aby nadać tematowi rozgłos w całym kraju, wreszcie zwołał specjalną konferencję prasową, na której oświadczył, że rezygnuje z wojskowej asysty na uroczystościach. Jakby tego było mało wysłał jeszcze pismo do dowódcy Garnizonu Poznań, w którym mimo wcześniejszej rezygnacji namawiał wojsko do udziału w uroczystościach pod Poznańskimi Krzyżami, ale bez odczytywania apelu pamięci i oczywiście ten list także upublicznił. W tym kontekście incydent związany z decyzją gabinetu prezydenta Poznania o niewpuszczeniu orkiestry wojskowej na główne uroczystości jest kompletnie niezrozumiały. Skutkiem tej decyzji był skandal dyplomatyczny wywołany nieodegraniem hymnu Węgier, pomimo obecności na uroczystościach prezydenta tego kraju, Janosa Adera.

Z efektami działań pana Jaśkowiaka mogliśmy się zapoznać na placu pod Poznańskimi Krzyżami. W pobliżu strefy VIP oraz kamer telewizyjnych zgromadziła się zorganizowana grupa osób wyposażona w czerwone kartki, egzemplarze Konstytucji, gwizdki i trąbki (wuwuzele), a więc przedmioty, które raczej nie służą do klaskania. Gdy na miejsce przybył Lech Wałęsa, w geście poparcia grupa ta zaczęła skandować jego imię i nazwisko. Gdy z kolei przybył na plac Andrzej Duda, wtedy zaczęli buczeć, gwizdać i skandować inne hasła. Również wtedy, gdy Andrzej Duda wygłaszał swoje przemówienie, w którym oddawał hołd poległym poznaniakom, zachowywali się tak samo – niemal cały czas go przekrzykiwali i usiłowali zagłuszyć, skandowali m.in. „Konstytucja”, „Wolny Poznań” oraz niecytowalne inwektywy. Tak samo zachowywali się, gdy Piotr Gliński odczytywał list od premier Beaty Szydło oraz pod koniec przemówienia przewodniczącego wielkopolskiej „Solidarności”, Jarosława Lange. Jacek Jaśkowiak, mimo tego, że był gospodarzem i głównym organizatorem tych uroczystości, mimo tego, że sam zaprosił do Poznania prezydenta Polski, ani razu nie podjął próby, aby uspokoić skandujących – tej grupy, która jemu biła gromkie brawa, a więc jego zwolenników. W rezultacie na zagłuszające wrzaski KOD-owców zaczęli odpowiadać zwolennicy prawej strony sceny politycznej. Szczególnie aktywni i słyszalni byli kibice, część z nich nawet wmieszała się w grupę KOD-owców, aby przeszkodzić im w hałasowaniu. Emocje były już jednak tak duże, że i Jacek Jaśkowiak, i Lech Wałęsa również byli zagłuszani przez swoich przeciwników. Niezagłuszane były jedynie przemówienia prezydenta Janosa Adera i Aleksandry Banasiak.

Niestety, główne uroczystości 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca zostały zakłócone. Gdy pod koniec uroczystości przechodziłem obok prezydenta Jaśkowiaka, nie widziałem na jego twarzy smutku. Wręcz przeciwnie, był z siebie bardzo zadowolony, a kilka osób nawet do niego podeszło i mu gratulowało. Dwa dni po uroczystościach Jacek Jaśkowiak wydał oświadczenie, w którym usprawiedliwiał krzyki kierowane w stronę Andrzeja Dudy i Piotra Glińskiego. Całą odpowiedzialność za wywołanie negatywnych emocji zrzucił na ministra Macierewicza, PiS oraz prawicowe organizacje. Jacek Jaśkowiak zapisze się w historii miasta, jako człowiek, który sprofanował ważną dla Poznania rocznicę, który nie miał skrupułów, aby doniosłe święto zamienić w polityczny wiec. Być może liczył na to, że ta uroczystość zamieni się w antypisowski majdan. Na szczęście do niczego takiego nie doszło.

Dodam, że dla mnie ofiary Poznańskiego Czerwca zostały godnie uczczone w czasie wcześniejszych uroczystości – pod bramą główną HCP, pod pomnikiem przy budynku prokuratury na ul. Hejmowskiego, pod pomnikiem na ul. Kochanowskiego, przy dawnej zajezdni na ul. Gajowej, przy pomniku na ul. Roboczej, w budynku Politechniki Poznańskiej, przy bramie do dawnej hali W3. Nikt tam nie buczał, nie trąbił i nie skandował – bo nikt nie urządzał tam politycznego wiecu.

Na koniec wspomnieć chcę również o inicjatywie pod nazwą Wielkopolska Prawica zrzeszającej przedstawicieli różnych organizacji społecznych i politycznych. Zaznaczyła ona swoją obecność w sposób pozytywny, m.in. eksponowała transparent o treści "Wielkopolska Prawica w hołdzie powstańcom Czerwca '56" oraz transparent odnoszący się do przyjaźni polsko-węgierskiej. Delegacja Wielkopolskiej Prawicy składała również kwiaty pod pomnikiem przy bramie głównej HCP. Uważam, że właśnie w taki sposób organizacje społeczne i polityczne powinny uczestniczyć w tak szczególnych wydarzeniach, jakimi są ważne rocznice.

grafiki i fotografia: poznan.pl, Wielkopolska Prawica

sobota, 18 czerwca 2016

Sześciolatki i rząd PiS winne kłopotom w poznańskiej oświacie?


Wywodzące się z PO władze Poznania co jakiś czas uprawiają antyrządową retorykę, krytykując wprowadzoną przez PiS reformę dotyczącą sześciolatków, a dokładnie przywrócenie prawa rodzicom sześciolatków do decydowania o tym, czy posłać dziecko do szkoły, czy też pozostawić w przedszkolu. Włodarze miasta już kilka razy starali się przedstawić sytuację w oświacie w ciemnych barwach w taki sposób, aby wyglądało na to, że wina spoczywa na rządzie PiS.

Na początku tego roku rządzący Poznaniem krytykowali wspomnianą reformę mówiąc, że przez sześciolatki, które zostaną w przedszkolach zabraknie w tych placówkach edukacyjnych miejsc aż dla 3.500 trzylatków. Po zakończeniu rekrutacji do przedszkoli, a więc w kwietniu, okazało się, że już ok. 1.000 zgłoszonych trzylatków nie pójdzie do przedszkola, czyli dużo mniej niż zapowiadano. Należy tu dopowiedzieć, że ta sytuacja nie wynikała z braku miejsc, ale z terytorialnego niedostosowania do potrzeb sieci przedszkoli – wolne miejsca były, ale rodzice musieliby jeździć z dziećmi na drugi koniec miasta. W nieco mniejszej skali ten sam problem istniał także w latach ubiegłych – przypomnę, że rok wcześniej miejsce w przedszkolach znalazło nie 100%, ale 87% zapisanych trzylatków, a był to rok, w którym wolnych miejsc w przedszkolach powinno być najwięcej, gdyż wtedy zaczynał wchodzić w życie narzucony przez rząd PO-PSL obowiązek posyłania sześciolatków do szkół.

W czerwcu część mediów obiegła elektryzująca wiadomość, że w Poznaniu pracę straci aż 500 nauczycieli. Komunikat był taki, że stan ten miał być spowodowany sytuacją demograficzną oraz pisowską reformą oświaty, przy czym większość miejsca zajęły oceny piętnujące rzekomo „nieodpowiedzialną politykę rządu PiS”. Dla przeciętnego Kowalskiego przekaz był następujący – "przez PiS pracę w Poznaniu straci 500 nauczycieli". W związku z tymi doniesieniami medialnymi przewodniczący Komisji Oświaty i Wychowania w Radzie Miasta Poznania, Przemysław Alexandrowicz (PiS) poprosił Wydział Oświaty Urzędu Miasta Poznania o przedstawienie szczegółowych danych. I co się okazało?

Biorąc pod uwagę rozwiązania stosunku pracy wynikające z ograniczenia zatrudnienia, wypowiedzeń, nieprzedłużania umów oraz z innych niezależnych od nauczycieli przyczyn, to w szkołach podstawowych liczba etatów nauczycielskich zmniejszyła się o 126. Dla porównania, w gimnazjach liczba ta wyniosła 106 etatów, w liceach 75, a w szkołach zawodowych, zawodowych specjalnych i artystycznych 103. Zmniejszyła się również liczba etatów w przedszkolach o 43. Zatem już nie 500 nauczycieli należało uwzględnić przy rozliczaniu pisowskiej reformy, ale 126 – różnica ogromna. Należy wziąć również pod uwagę fakt, że liczba 126 etatów w szkołach podstawowych obejmuje nie tylko nauczycieli klas 1-3, ale także klas wyższych, zatem rzeczywista kwota
etatów  zredukowanych z powodu reformy jest jeszcze mniejsza. Ponadto urzędnicy z Wydziału Oświaty przyznali, że przedstawione liczby do września okażą się niższe, gdyż, jak co roku, część osób idzie na urlopy zdrowotne, a część zmienia miejsce zatrudnienia nie informując o tym wcześniej zwierzchników.

Nie słyszałem, aby uwzględniano przy tej okazji jeszcze jeden czynnik wpływający na zatrudnienie nauczycieli w Poznaniu. Jest nim systematyczne zmniejszanie się liczby mieszkańców naszego miasta spowodowane migracją do ościennych gmin. To w dużej mierze rejonowe placówki oświatowe, szczególnie te w wyludniającym się centrum miasta, mają największe problemy z rekrutacją uczniów, a co za tym idzie brakuje etatów dla nauczycieli. I może władzom Poznania wygodniej jest znaleźć kozła ofiarnego w postaci rzekomo „nieprzemyślanej polityki rządu PiS”, zamiast mówić o skutkach trwającej od wielu lat tendencji wyludniania się naszego miasta. Łatwo jest pokrzyczeć na „kaczystów” na manifestacjach, trudniej jest skutecznie powstrzymać migrację mieszkańców. Łatwo jest ponarzekać na konferencjach prasowych na rząd PiS w sprawie braku miejsc dla trzylatków, trudniej jest dostosować sieć przedszkoli do potrzeb poznaniaków. Cóż, taką taktykę walki z PiS przyjęła PO w Poznaniu. Nie twierdzę, że ta reforma dotycząca sześciolatków we wszystkich aspektach przebiega bezboleśnie, ale pamiętajmy, że rząd PiS w interesie dzieci i ich rodziców
musiał podjąć działania naprawcze po edukacyjnych eksperymentach wdrażanych przez koalicję PO-PSL

fot. Krystian Maj / Agencja FORUM

środa, 8 czerwca 2016

Paradoksalny układ komunikacyjny przy Kupcu Poznańskim

23 maja 2016 r. złożyłem interpelację w sprawie układu komunikacyjnego przy przystanku wiedeńskim "Plac Wiosny Ludów" (tutaj). Zwróciłem w niej uwagę na to, że wymusza on na kierowcach jadących ul. Strzelecką łamanie prawa.

Na wyniesionym fragmencie jezdni, który ma ułatwiać wsiadanie i wysiadanie z tramwaju (tzw. przystanek wiedeński) jest namalowana linia przystankowa P-17. Zgodnie z przepisami kierowcy nie mogą się na tej linii zatrzymywać, tylko muszą przez nią przejechać. Problem polega na tym, że tuż za przystankiem znajduje się przejście dla pieszych i nie ma sygnalizacji świetlnej, w związku z czym niemal non-stop przechodzą tam piesi idący w stronę Starego Rynku lub w stronę Starego Browaru. W związku z tym, zwłaszcza w godzinach szczytu, tworzy się tam korek i tym samym pojazdy stoją na linii P-17. To z kolei może spowodować, że posypią się mandaty.

Zaproponowałem, aby przerobić przystanek wiedeński na tzw. przystanek przylądkowy, czyli taki, którego krawędź byłaby maksymalnie zbliżona do torowiska, a kierowcy musieliby jechać tym torowiskiem. W odpowiedzi wiceprezydent Wudarski potwierdził istnienie takiej sytuacji (tutaj). Powołał się na opinię p.o. dyrektora ZTM, który stwierdził, że przystanek przylądkowy (antyzatoka) w tamtym miejscu nie sprawdziłby się, gdyż stojące na torowisku samochody blokowałyby tramwaje. Rozwiązaniem w jego opinii byłaby zmiana organizacji ruchu w rejonie Placu Wiosny Ludów.

Nie podoba mi się do końca argumentacja przytoczona przez wiceprezydenta, którą można streścić następująco: co prawda łamane są przez kierowców przepisy, ale i tak mimo mankamentów przystanek wiedeński ułatwia pieszym wchodzenie i wychodzenie z tramwaju. Bo to jest takie przymykanie oka. Na szczęście sprawą ma się zająć Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego działająca przy Zarządzie Dróg Miejskich, zatem może uda się unormować tę paradoksalną sytuację.

źródło grafiki: Wikipedia

niedziela, 5 czerwca 2016

Figura Chrystusa jako zapowiedź krwawego Majdanu


Do podręczników retoryki i dziennikarstwa powinien trafić felieton Wojciecha Maziarskiego, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 2 czerwca 2016 r. zatytułowany "Potrzebujemy wcześniejszych wyborów". Maziarski przeprowadza w nim kuriozalny wywód, wedle którego przewiezienie przez wojskowy transporter figury Chrystusa dowodzi tego, że w Polsce pod rządami PiS może dojść do Majdanu, który będzie równie krwawy jak ukraiński. W związku z tym potrzebne są przedterminowe wybory, aby się przed tym uchronić.


Felieton Maziarskiego zawiera mnóstwo sofizmatów, a sofizmat to wszelka próba dowodzenia swoich racji, bez względu na poprawność logiczną czy podstawę faktyczną przedstawionej argumentacji. Sofizmat często opiera się na wieloznaczności słów i niedomówieniach. Pojęcie sofizmatu dobrze jest wyjaśnione w Wikipedii (tutaj), która przytacza różne jego przykłady, choćby taki, w którym sofista „dowodzi” młodzieńcowi, że miód może być równocześnie słodki i niesłodki, albo inny, w którym można „dowieść”, że 5 jest liczbą parzystą i nieparzystą jednocześnie.

Czytając artykuł Maziarskiego głośno się zaśmiałem, gdy doszedłem do następującego fragmentu:

„Nazwijmy rzecz po imieniu: w tym tygodniu PiS przekroczył Rubikon, używając wojska przeciw społeczeństwu, choć - jeszcze?, na razie? - przemoc miała wymiar symboliczny i ograniczyła się do demonstracji siły: wojsko eskortowało święty posąg, żeby pokazać, że katoliccy talibowie mają wsparcie sił zbrojnych”.

Maziarski odniósł się w tych słowach do wydarzenia, które miało miejsce w Poznaniu – do przewiezienia do parafii Najświętszego Serca Jezusa i świętego Floriana figury Jezusa Chrystusa, będącej elementem Pomnika Wdzięczności. Wykorzystany został do tego celu transporter wojskowy, który siłą rzeczy był obsługiwany przez żołnierzy. Wydarzenie to było relacjonowane przez wiele mediów i można dokładnie się przyjrzeć tej „przemocy”, „demonstracji siły”, „siłom zbrojnym”, „talibom” i „eskorcie”. Być może pan Maziarski pisząc ten artykuł oglądał równocześnie „Karbalę” i wszystko mu się po… mieszało.

„PiS użył wojska przeciw społeczeństwu”. „PiS” to Antoni Macierewicz, który jako minister obrony narodowej zgodził się na udzielenie pomocy Społecznemu Komitetowi Odbudowy Pomnika Wdzięczności w transporcie kilkutonowej figury Jezusa Chrystusa. „Użycie wojska” to w tym przypadku wykorzystanie wojsk inżynieryjnych do transportu figury. Równie dobrze można by nazwać „użyciem wojska” budowanie przez żołnierzy mostu pontonowego na Wiśle. „Użyciem wojska” byłoby też napełnianie worków piaskiem przez żołnierzy w celu umocnienia wałów przeciwpowodziowych lub udostępnienie garkuchni na Przystanku Woodstock. Z kolei „społeczeństwo” to według Maziarskiego „wybrany przez obywateli samorząd”, co należy rozumieć przez prezydenta miasta Poznania, który ma przeciwne zdanie niż przedstawiciele Komitetu Odbudowy Pomnika. Zabawne jest żonglowanie pojęciami Maziarskiego, bo skoro „społeczeństwo” to wybrany przez obywateli samorząd, to tak samo „społeczeństwem” musiałby być wybrany przez obywateli sejm i senat, w którym obecnie większość ma PiS, a temu pan Maziarski przy każdej okazji, również w tym felietonie, zaprzecza.

Cytowane zdanie zawiera również sofizmat oparty na niedomówieniu. Co prawda Maziarski stwierdza, że „przemoc” polegająca na „użyciu wojska” miała wymiar symboliczny, ale używa magicznych słów „jeszcze” i „na razie”. Politycy PO i Nowoczesnej oraz liderzy KOD-u bardzo często używają tych słów kreując fikcję, która ma udawać rzeczywistość. Czas przyszły niedokonany.

Czy na ulice wyjechały czołgi, a wojsko zaczęło strzelać do mieszkańców? Oczywiście, że nie. Ale takie skojarzenia mają budzić słowa Maziarskiego, by dalej gładko mógł napisać:

„Czy potrzeba więcej dzwonków alarmowych? (…) Wcześniejsze wybory są bardzo potrzebne. Ich alternatywą jest autorytarna dyktatura PiS i polski Majdan, który może się okazać równie krwawy jak ukraiński – wszak doświadczenie ostatniego poniedziałku dowodzi, że rządzący są gotowi użyć wojska jako narzędzia do rozstrzygania sporów politycznych w kraju”.

Dalej publicysta „Gazety Wyborczej” w swym wywodzie szybuje do stratosfery:

„(…) agresywna, rządząca mniejszość wmawia Polakom, że jest większością, i obraża wszystkich, którzy ośmielają się sprzeciwić. Łamie konstytucję, prześladuje i knebluje oponentów, przeprowadza czystki. (…) Postulat wcześniejszych wyborów i pociągnięcia liderów PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, do odpowiedzialności jest znakomitym celem”.

Większość, która jest mniejszością i mniejszość, która jest większością. Jaaasne. Czy w Polsce mamy do czynienia z autorytarną dyktaturą? Po przeczytaniu felietonu Maziarskiego można odnieść wrażenie, że Kaczyński jest gorszy od Jaruzelskiego, że w zasadzie należy go traktować na równi ze zbrodniarzami, takimi jak Hitler czy Mussolini. „Łamanie konstytucji”, „prześladowania”, „kneblowanie”, „czystki”, „użycie wojska przeciw społeczeństwu”, „krwawy Majdan”...

Wyglądam za okno i niczego podobnego nie widzę. Po co zatem pisać takie dyrdymały? Po to, aby frekwencja na manifestacjach KOD-u była jak najwyższa. Wszak „Gazeta Wyborcza” od kilku tygodni, dzień w dzień zaprasza na manifestacje organizowane przez KOD, codziennie na swych łamach krytykuje PiS i już nie wieszczy, ale „relacjonuje” rzekomą apokalipsę.

Jest jeszcze jeden cel pisania takich bzdur. Wszak wielu dziennikarzy „Gazety Wyborczej” pisze artykuły o Polsce w zagranicznych gazetach – chodzi o to, aby taki pan Timmermans, Clinton, Bono czy burmistrz Kopenhagi czytali o „użyciu wojska”, „krwawym Majdanie”, „czystkach” i „prześladowaniach”. Nieważne, że to czas przyszły niedokonany, nieważne, że to fantastyka – chodzi o to, aby skłonić ich do zewnętrznej interwencji, do nałożenia sankcji. Bo jeśli udałoby im się odsunąć PiS od władzy to byłby powrót „normalności”, czyli amatorów ośmiorniczek, specjalistów od kupy kamieni oraz kolekcjonerów drogich zegarków. Znowu urzędy państwowe i spółki skarbu państwa wykupiłyby prenumeraty i płatne ogłoszenia w gazetach, którym nie jest wszystko jedno.

czwartek, 26 maja 2016

Muzeum Powstania Poznańskiego - Czerwiec 1956. Ma być lepiej

Otrzymałem odpowiedź na interpelację w sprawie lepszego wyeksponowania muzeum poświęconemu Poznańskiemu Czerwcowi 1956 r. Ma być lepiej.

Wiceprezydent Jędrzej Solarski przekazał informację, że w celu zwiększenia rozpoznawalności tego muzeum, podjętych zostanie kilka działań, a wśród nich, między innymi: 
1) na jaśniejszy kolor zostaną przemalowane figury przedstawiające datę 1956, 
2) przy wjeździe na parking zostanie zainstalowany 3-metrowy pylon, 
3) trwałe tablice, które przedstawiać będą wydarzenia "czarnego czwartku" zostaną wmontowane w chodnik i będą tworzyły ścieżkę prowadzącą do wejścia do muzeum,
4) w znajdującym się przy Pomniku Poznańskiego Czerwca'56 infokiosku zainstalowana zostanie nowa prezentacja, zachęcająca do odwiedzenia muzeum,
5) przed wieżą zamkową zostanie zainstalowana czasowa wystawa plenerowa, również zachęcająca do odwiedzenia muzeum,
6) jeden z billboardów znajdujących się przed zamkiem zostanie usunięty.

Uważam, że przedstawione propozycje zmian będą korzystne.

O problemie pisałem we wcześniejszym wpisie, który jest dostępny TUTAJ.

Odpowiedź wiceprezydenta Solarskiego na moją interpelację dostępna jest TUTAJ.

fot. MOs810

sobota, 21 maja 2016

Towarzystwo Pamięci Majora Mieczysława Palucha

W budynku, gdzie w czasie zaborów znajdowała się siedziba niemieckiej Komisji Kolonizacyjnej, a dzisiaj mieści się m.in. Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - w Collegium Maius - odbyło się zebranie założycielskie Towarzystwa Pamięci Majora Mieczysława Palucha. Mieczysław Paluch był wybitną postacią - był jednym z najważniejszych dowódców Powstania Wielkopolskiego, jego talent organizacyjny i dowódczy doceniał m.in. Wojciech Korfanty, co dowiódł sprowadzając Palucha na Śląsk, aby dowodził w II Powstaniu Śląskim.


Mieczysław Paluch zasługuje na podziw, ponieważ był oddany Ojczyźnie i był człowiekiem czynu. Jednakże względy bieżącej polityki sprawiły, że został odsunięty na margines i pomimo wielu zasług, został skazany na zapomnienie. Dzisiaj mało kto wie, kim był Mieczysław Paluch, i to m.in. dlatego zostało powołane do życia stowarzyszenie noszące jego imię. Wiele zadań i mnóstwo pracy będą musieli wykonać członkowie Towarzystwa Pamięci Majora Mieczysława Palucha, aby przypomnieć Poznaniowi, Wielkopolsce, Śląskowi i całej Polsce o tym wielkim patriocie i bohaterze narodowym. Zapewne wiele faktów z życia majora Palucha jest jeszcze nieznanych, wiele faktów wymaga rzetelnej analizy i oceny historycznej. Może się okazać, że powszechna wiedza na temat niektórych wydarzeń, w których brał udział Mieczysław Paluch, będzie wymagała uzupełnienia. Jednak od śmierci majora Palucha na szkockiej Wyspie Wężów w czasie II wojny światowej minęło już tyle lat, że dawne resentymenty nie powinny kłaść się cieniem na badaniach historycznych i działalności popularyzatorskiej. Obowiązkiem nas wszystkich jest zabieganie o prawdę historyczną i o przywrócenie należnego miejsca zapomnianym bohaterom, również Mieczysławowi Paluchowi.


Miałem zaszczyt uczestniczyć 21 maja 2016 r. w zebraniu założycielskim Towarzystwa Pamięci Majora Mieczysława Palucha. Obecni byli członkowie rodziny majora Palucha, przedstawiciele świata nauki, kultury, organizacji patriotycznych i polityki. Prezesem stowarzyszenia wybrany został przez aklamację jego inicjator i pomysłodawca, pan Wiesław Hernacki. Po uporaniu się z kwestiami formalnymi Towarzystwo przystąpi do realizacji wielu działań zmierzających do wskrzeszenia pamięci i należytego uczczenia majora Mieczysława Palucha.


Na koniec dodam, że zostałem wyróżniony poprzez wybór na członka Zarządu stowarzyszenia w funkcji sekretarza. W marcu 2016 r., jako radny Miasta Poznania, złożyłem interpelację w sprawie renowacji tablicy upamiętniającej patrona dawnej szkoły podstawowej przy ul. Garncarskiej, którym był Mieczysław Paluch. Renowacja doszła do skutku, o czym poinformowałem we wpisie "Tablica Mieczysława Palucha, bohatera Powstania Wielkopolskiego".

piątek, 13 maja 2016

Generał Jan Podhorski otrzyma tytuł "Zasłużony dla Miasta Poznania"

Radni Miasta Poznania będą 17 maja 2016 r. głosować nad projektem uchwały nadającej generałowi Janowi Podhorskiemu tytuł "Zasłużony dla Miasta Poznania". Kandydaturę wysunęli radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Poniżej treść uzasadnienia do uchwały.

Generał Brygady Jan Podhorski ps. “Zygzak" urodził się 21 maja 1921 roku w Budzyniu w powiecie chodzieskim.

W sierpniu 1939 roku jako harcerz i członek Przysposobienia Wojskowego zgłosił się ochotniczo do oddziałów Obrony Narodowej "Opalenica" i uczestniczył w akcji internowania Niemców. Brał udział w kampanii wrześniowej i 17 września 1939 roku został wzięty do niemieckiej niewoli pod Sannikami, zwolniony w grudniu 1939 roku. Krótko później aresztowany i więziony przez Gestapo w Wolsztynie, z którego uciekł do Koźmina Wlkp. W styczniu 1940 r. złożył przysięgę konspiracyjną w organizacji harcerskiej "Orły" i do marca 1942 r. brał udział w małym sabotażu i działaniach propagandowych. W obawie przed aresztowaniem zbiegł z Wielkopolski do Generalnego Gubernatorstwa. W kwietniu 1942 r. został zaprzysiężony do Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy przez Henryka Dutkowskiego "Harrego" i Jana Dutkowskiego "Ksawerego" i oddelegowany do Skierniewic. W 1943 r. ukończył konspiracyjne liceum i zdał maturę. Równocześnie odbył kurs w podchorążówce Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) w Warszawie.

W Powstaniu Warszawskim walczył w Pułku NSZ im. gen. W. Sikorskiego jako dowódca drużyny szturmowej. Po rozwiązaniu oddziału został przekazany do dyspozycji dowódcy odcinka "Miłosz", na którym walczył we wrześniu 1944 w kompanii "Ziuk". Po kapitulacji powstania służył w składzie kompanii osłonowej "A" por. "Kulawego", wchodzącej w skład batalionu ewakuacyjno-osłonowego, nadzorującego wyjście powstańców i ludności cywilnej z Warszawy. Do maja 1945 roku przebywał w niewoli niemieckiej w stalagu IV B Muhlenberg w Zeithain nad Łabą.

W październiku 1945 rozpoczął studia na Wydziale Rolno - Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego (UP). W maju 1946 r. był jednym z organizatorów manifestacji solidarności poznańskich studentów. Za działalność w organizacji Młodzież Wszechpolska został zaaresztowany w grudniu 1946 r., skazany na 3 lata i więziony we Wronkach. Po odbyciu wyroku w latach 1953-1956 studiował zaocznie na Wydziale Prawa UP. W 1956 r. zniesiono karę relegowania i powrócił na studia dzienne, które ukończył w 1959 r.

Od czerwca 1993 r. do 2012 r. był prezesem Okręgu Wielkopolska Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych w Poznaniu. Obecnie jest członkiem głównych władz Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (ZŻ NSZ) w Warszawie – wiceprzewodniczącym Rady Naczelnej ZŻ NSZ. Od 2013 roku jest patronem honorowym i osobą wspierającą Społeczny Komitet Upamiętnienia "Żołnierzy Wyklętych" w Poznaniu, oraz patronem honorowym uroczystości 1 marca - Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" w Poznaniu. Patronuje konkursowi historycznemu o "Żołnierzach Podziemia Niepodległościowego". Jest również nadal aktywnym członkiem Rady Kombatanckiej przy Marszałku Województwa Wielkopolskiego i w Związku Powstańców Warszawskich.

Pomimo dostojnego wieku, pan generał Jan Podhorski ps. "Zygzak" jest osobą niezmiennie aktywną i zaangażowaną w działania społeczne oraz edukacyjne. Nadal zajmuje się upamiętnianiem przeszłości publikując wspomnienia, wydawane również w formie książkowej. Chętnie udziela prelekcji historycznych, spotyka się z młodzieżą, bierze udział w programach telewizyjnych i radiowych.

Generał Jan Podhorski posiada szereg wyróżnień i odznaczeń państwowych, m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.

Zachęcam również do zapoznania się z artykułem na temat "Zygzaka" autorstwa dr. Rafała Sierchuły zamieszczonego w "Wielkopolskim Kurierze Wnet".

Tego samego dnia radni będą głosować nad uchwałami przyznania tytułów "Zasłużonych dla Miasta Poznania" Gerardowi Cofcie, Robertowi Gamble, Barbarze i Tomaszowi Sadowskim oraz nad uchwałą przyznającą Honorowe Obywatelstwo Miasta Poznania prof. Janowi Węglarzowi.


Fot. Magdalena Żuraw

czwartek, 5 maja 2016

Tablica Mieczysława Palucha, bohatera Powstania Wielkopolskiego

18 marca złożyłem interpelację w sprawie tablicy upamiętniającej patrona dawnej Szkoły Podstawowej Nr 30 przy ul. Garncarskiej - majora Mieczysława Palucha. Był on jednym z najważniejszych dowódców Powstania Wielkopolskiego, to on zaplanował i zrealizował zdobycie stacji lotniczej na Ławicy, to on był jednym z dowódców frontu północnego. Dowodził w II Powstaniu Śląskim, a w okresie międzywojennym był także... prezesem Browarów Książęcych w Tychach. Zmarł w czasie II wojny światowej na Wyspie Wężów. Major Paluch był postacią nietuzinkową.

Wróćmy jednak do tablicy pamiątkowej. Budynek, w którym mieściła się niegdyś SP Nr 30, zajmowany jest obecnie przez Uniwersytet Artystyczny, jednakże został on sprzedany prywatnemu inwestorowi. Pamiątkowa tablica została w międzyczasie przerobiona na szyld, skutkiem czego informacja o dawnym patronie zniknęła. W interpelacji zwróciłem się z prośbą o dokonanie renowacji tablicy i zabezpieczenie jej. Renowacja została wykonana.


Uzyskałem informację, że najprawdopodobniej tablicy patrona szkoły nie uda się zdemontować, jednakże w planach jest ufundowanie innej tablicy upamiętniającej Mieczysława Palucha. Ze sprawą zwrócił się do mnie pan Wiesław Hernacki i to on zainteresował mnie tą postacią. Poniżej moja interpelacja.