piątek, 26 czerwca 2015

Struktury to podstawa?

Jesteśmy świadkami przetasowania na scenie politycznej. Ostatnie sondaże wskazują, że największym poparciem cieszy się Prawo i Sprawiedliwość, w dalszej kolejności Platforma Obywatelska, potem teoretyczna formacja Pawła Kukiza, natomiast w okolicy progu wyborczego znajduje się teoretyczna formacja Ryszarda Petru (Nowoczesna.pl), Sojusz Lewicy Demokratycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz KORWiN i inne ugrupowania. Czy nowym formacjom uda się podołać organizacyjnie?

Gdybyśmy mieli prognozować wyłącznie na podstawie sondaży i wyników I tury wyborów prezydenckich, kiedy to spektrum kandydatów było najszersze, to Paweł Kukiz mógłby spać spokojnie, natomiast PSL i SLD powinny cierpieć na bezsenność. Jednakże wybory parlamentarne w porównaniu do wyborów prezydenckich to pod wieloma względami dużo bardziej skomplikowana sprawa. W wyborach parlamentarnych wybieramy 460 posłów i 100 senatorów z grona tysięcy kandydatów. W 10-ciomandatowym okręgu poznańskim każdy komitet wyborczy może zgłosić po 20 kandydatów do sejmu i 2 kandydatów do senatu. Dla ugruntowanych partii politycznych znalezienie odpowiednich kandydatów nie powinno stanowić problemu, ponieważ posiadają one rozbudowane i sprawdzone struktury. Natomiast nowe formacje muszą budować wszystko od podstaw. Zapewne znajdą się chętni do startu z czołowych miejsc na listach wyborczych, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że znajdą się tam ludzie przypadkowi. Pytanie, czy chętni do startu z list nowych formacji znajdą się we wszystkich powiatach? Drugim etapem koniecznym do startu w wyborach jest zbieranie podpisów poparcia, co niektórym może sprawić spory kłopot. I wreszcie trzecim etapem jest zgłoszenie swoich kandydatów do obwodowych komisji wyborczych (OKW). Do tego wszystkiego potrzebni są ludzie, czyli struktury.

O sprawności struktur świadczyć może wskaźnik zgłoszeń kandydatów do OKW przez komitety wyborcze. Posłużmy się danymi z Państwowej Komisji Wyborczej z wyborów prezydenckich w 2015 roku.


Kolorem granatowym zostały oznaczone komitety wyborcze tworzone przez ugruntowane partie polityczne. Jak widać, poradziły one sobie najlepiej, gdyż zgłosiły swoich ludzi do ponad 90% OKW w Polsce. Najlepiej wypadło Prawo i Sprawiedliwość (Duda), o ponad 2% gorzej wypadła Platforma Obywatelska (Komorowski), następne były Polskie Stronnictwo Ludowe (Jarubas) oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej (Ogórek). Na ich tle struktury reprezentowanego w sejmie Twojego Ruchu (Palikot – kolor fioletowy) wyglądają żałośnie, co świadczy o faktycznym rozpadzie tej partii.

Kolorem błękitnym oznaczone są te komitety wyborcze, za którymi stoją istniejące już ugrupowania pozaparlamentarne. W tej kategorii najlepiej wypadł komitet Korwina-Mikke, a dziś już możemy powiedzieć partia KORWiN. Dużo gorzej wypadły struktury Kongresu Nowej Prawicy (Wilk). Przypomnijmy, że nie tak dawno KNP miało w swoich szeregach Korwina-Mikke i udało się tej partii wprowadzić 4 osoby do europarlamentu. Gdyby w tym środowisku nie doszło do podziału, to czy znalazłoby to wyraźne odzwierciedlenie we wskaźniku, który badamy? Być może byłby on niewiele wyższy niż wynik KORWiN-a, bo jednak oba ugrupowania mają bardzo zbliżony elektorat. Ruchowi Narodowemu (Kowalski) obsadzenie OKW wyszło najgorzej.

Kolorem jasnozielonym oznaczone zostały komitety wyborcze skupione wokół kandydatów i nie posiadające struktur. W tej kategorii najlepiej poradził sobie komitet Kukiza, dużo gorzej wypadł komitet Brauna, a najgorzej Tanajno. Widać, że rozpoznawalność kandydata odgrywała tutaj znaczącą rolę.

Sprawność struktur wyrażona badanym wskaźnikiem nie zawsze miała przełożenie na wynik ich kandydatów, co ukazuje poniższa tabela.


Na podstawie przedstawionych wskaźników można przewidywać, że dla nowych ugrupowań problemy będą w tych rejonach, gdzie nie udało się pozgłaszać członków OKW. Jakie to rejony?


Dla partii KORWiN zgłaszanie kandydatów do OKW najlepiej było zorganizowane w województwach świętokrzyskim, śląskim, podkarpackim, kujawsko-pomorskim i mazowieckim (70-83%), a najgorzej w województwach lubuskim, zachodniopomorskim, dolnośląskim i pomorskim (33-50%). Dla formacji Pawła Kukiza najlepsze województwa to świętokrzyskie, podlaskie i łódzkie (71-80%), a najgorsze to warmińsko-mazurskie, pomorskie i zachodniopomorskie (35-49%). Dziś już wiemy, że rozmowy koalicyjne pomiędzy tymi dwoma formacjami nie powiodły się. Gdyby jednak do porozumienia doszło, to mielibyśmy do czynienia z silnym pod względem struktur ugrupowaniem. Zamiast z KORWiN-em Kukiz najprawdopodobniej dogada się z Ruchem Narodowym i Kongresem Nowej Prawicy, które w kilku województwach były lepiej zorganizowane niż formacja rockmana.

PSL zbudował przez lata mocną sieć zależności, która i tym razem ich nie zawiedzie. Jeśli chodzi o formację lewicową, w której skład wejdzie SLD, to z pewnością organizacyjnie da ona sobie radę. Jeśli zaś chodzi o drugą lewicową formację, której twarzami mają być m.in. Andrzej Rozenek i Grzegorz Napieralski oraz o formację Ryszarda Petru to będą one miały spore trudności organizacyjne, spotęgowane tym, że mamy teraz 2 miesiące wakacyjne, co będzie utrudniało wszelkie działania.

Jan Sulanowski

środa, 10 czerwca 2015

Wieża na Szachtach? Jest jedno „ale”

Poznańskie Szachty to perełka przyrodnicza i na pochwałę zasługuje fakt, że Rada Osiedla Świerczewo podjęła działania w kierunku zagospodarowania tego terenu. Pojawiły się dróżki, ławeczki, barierki, kosze na śmieci oraz oznaczenia miejsc. Teraz w planach jest postawienie drewnianej wieży widokowej na wysokości ulicy Roberta Kocha. Finanse na nią mają być pozyskane z Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego na 2016 rok (PBO_2016).



Pomysłodawcy tego projektu jako przykład podają m.in. wieżę widokową w Mosinie, która została wybudowana na terenie tamtejszych glinianek. Poddali mi tym samym pomysł, gdzie się wybrać w długi weekend. Widok z mosińskiej wieży rzeczywiście jest imponujący – widać połacie lasów, jeziorka, pola, trochę zabudowań przemysłowych, a także… Poznań. Na kilka spraw należy jednak zwrócić baczną uwagę.










Mosińska wieża wybudowana jest na odludziu, do najbliższych budynków mieszkalnych jest około 230 metrów. Tymczasem poznańska wieża byłaby oddalona od domów o około 60 metrów. Należałoby wziąć pod uwagę, czy mieszkańcy ulic Witaszka, Błońskiej i Lubońskiej będą czuć się komfortowo, gdy obcy ludzie z wieży będą patrzeć w stronę ich okien, balkonów i ogródków.



Drewniana wieża w Mosinie stała się atrakcją turystyczną odwiedzaną nie tylko przez miejscowych, ale w głównej mierze przez przyjezdnych. 


Na załączonych zdjęciach widać rejestracje samochodów osób, które przyjechały, aby obejrzeć widok z wieży: PO (Poznań), PZ (powiat poznański), PGN (powiat gnieźnieński), PKS (powiat kościański), FNW (powiat nowosolski), LU (Lublin). 

Należy założyć, że widok z wieży na Szachtach będzie się cieszyć jeszcze większą popularnością, a to rodzi problem w postaci parkingu. Przy wieży widokowej w Mosinie wydzielone zostały specjalne miejsca dla samochodów, a ponadto kierowcy mogą stawiać auta wzdłuż drogi – łącznie około 30 miejsc. Gdyby taka wieża powstała na Szachtach, to szczególnie mieszkańcy ulicy Witaszka mieliby problem z parkowaniem swoich samochodów. To z kolei wywołałoby potrzebę wydzielenia dodatkowych miejsc parkingowych pomiędzy stawami a zabudowaniami – niestety kosztem zieleni.

W związku z powyższymi zastrzeżeniami proponowałbym przemyślenie zmiany lokalizacji budowy takiej wieży. Być może dobre miejsce byłoby od strony dawnej cegielni, pomiędzy Stawem Rozlanym a Stawem Glabisia lub przy ulicy Głogowskiej przy Stawie Głęboki Dół. Chodzi również o to, aby był w miarę wygodny dostęp do tej turystycznej infrastruktury, szczególnie gdyby interweniować miała straż pożarna. Wymienione przeze mnie miejsca mają minus – znajdują się poza granicami osiedla Świerczewo. Decyzja co do ostatecznej lokalizacji należy jednak do składających projekt do PBO_2016.


Mam również kilka spostrzeżeń z realizacji projektu mosińskiego. Został on dofinansowany w 85% z funduszy europejskich (wartość projektu: 569.553 zł). W ramach tych środków wybudowano wieżę, parking, założono monitoring, oświetlenie, altany, ścieżki, schody, kosze na śmieci, posadzono rośliny, postawiono tablice informacyjne i toaletę. Wydaje się to bardzo porządnie wykonane, jednakże wszystko razem sprawia wrażenie miejsca nadmiernie ucywilizowanego, takiego ekodisneylandu. Krzaczki posadzone są w równych odległościach, balustradki, schodki, dwie altanki… To zapewne rzecz gustu, ale jestem zwolennikiem takich rozwiązań, które bardziej wtapiają się w naturę – tak jak to ma miejsce na górskich szlakach. Czyli jak najmniej betonu, jak najmniej plastiku, jak najmniej żelastwa i jak najmniej elektroniki. Chciałbym, aby zagospodarowanie Szacht szło właśnie w takim kierunku.

Czy zagłosuję na projekt budowy wieży widokowej na Szachtach? Tak, ale pod warunkiem, że pomysłodawcy jeszcze raz przemyślą ostateczną lokalizację tej inwestycji.

Jan Sulanowski

P.S. Poniżej zdjęcia przedstawiające infrastrukturę w okolicy wieży widokowej w Mosinie.








poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozmówki wyborcze

Jako sekretarz poznańskiego sztabu wyborczego Andrzeja Dudy byłem zaangażowany w organizację monitoringu wyborczego z ramienia PiS, współpracowałem również z przedstawicielami Ruchu Kontroli Wyborów. Ponadto byłem przewodniczącym jednej z poznańskich obwodowych komisji wyborczych. W związku z tym miałem okazję poczynić kilka obserwacji i zapoznać się z dziesiątkami relacji innych osób.





Tym, co było uderzające, to nastawienie wielu członków komisji do mężów zaufania. Szczególnie ci, którzy traktowali pracę w komisji wyłącznie jako sposób na zarobienie kilkuset złotych uważali udział mężów zaufania za bezsensowny, niektórzy traktowali ich wręcz jak intruzów. Z drugiej strony zdarzyło się kilku mężów zaufania, którzy byli nadgorliwi i interweniowali w momentach, w których nie było to konieczne. Jedno jest pewne, zarówno w przypadku członków komisji, jak i mężów zaufania emocje nie są dobrym doradcą. Na szczęście w większości przypadków współpraca mężów zaufania z członkami komisji układała się pomyślnie. Mam nadzieję, że dzięki społecznemu zaangażowaniu system wyborczy będzie zmierzał do coraz większej transparentności i że będzie coraz mniej powodów do snucia spekulacji na temat uczciwości wyborów. Swoją drogą wielka szkoda, że jeszcze rządząca koalicja PO-PSL odrzuciła 27 maja obywatelski projekt wprowadzający zmiany w kodeksie wyborczym (projekt dostępny tutaj http://goo.gl/RccZfS). Poniżej znajduje się kilka moich bardziej szczegółowych uwag dotyczących przygotowania wyborów i ich przebiegu.

Art. 42 § 3 kodeksu wyborczego nakłada wymóg obecności w pomieszczeniu, w którym znajduje się urna wyborcza przynajmniej 3 członków komisji, z czego jednym z nich musi być przewodniczący komisji lub jego zastępca. Zwyczajowo członkowie komisji dzielą się na dwie grupy, przy czym jedna grupa obsługuje wyborców od otwarcia lokalu do godzin południowych, a druga od godzin południowych aż do zamknięcia lokalu. Przy takim systemie organizacji pracy ważne jest, aby skład komisji nie liczył za mało osób. W celu zapewnienia odpowiednich warunków pracy członkom komisji oraz sprawnej obsługi wyborców, organizator wyborów na danym terenie (urząd gminy) musi dopilnować, aby składy stałych komisji obwodowych liczyły po 9 osób. Dopuszczenie komisji o mniejszych składach osobowych zwiększa ryzyko przerwania głosowania (prozaiczny przykład – wystarczy, że na danej zmianie pracuje 3 członków komisji i jeden z nich będzie musiał udać się do toalety), a także zwiększa ryzyko fałszerstw wyborczych (szczególnie w momentach, gdy przychodzi naraz wielu wyborców i członkom komisji trudno jest kontrolować to, co dzieje się przy urnie). W sytuacji, gdy w jakiejś komisji jest mniejsza liczba członków, wtedy organizator musi uzupełniać jej skład o osoby zgłoszone na listę rezerwową przez dany komitet wyborczy lub przez losowo wybranych mieszkańców gminy. W II turze wyborów prezydenckich w Poznaniu było 19 stałych obwodowych komisji wyborczych, które liczyły tylko 7 członków, a 1 liczyła 6 członków.

Państwowa Komisja Wyborcza powinna promować mężów zaufania jako obywatelskich „aniołów stróżów” wyborów. Warto, aby włączały się w to także ugrupowania polityczne oraz stowarzyszenia mające na celu wspieranie demokracji. Przy okazji szkoleń organizowanych przez urzędy gmin należy informować członków komisji o uprawnieniach mężów zaufania, a także nastawiać do nich pozytywnie. Z kolei komitety wyborcze wysyłające swoich mężów zaufania powinny ich odpowiednio przeszkolić, aby znali przepisy regulujące prace komisji wyborczych, aby znali swoje uprawnienia i by ich nie przekraczali. Dobre nastawienie członków komisji do mężów zaufania (i vice versa) pozwoli uniknąć wielu niepotrzebnych konfliktów. Należy przypominać, że stresujące sytuacje nie uprawniają nikogo do niekulturalnych zachowań.

Poprzez szkolenia należy eliminować pomyłki np. dotyczące nieuzasadnionego dopisywania osób do spisów wyborców. Zdarzało się, że członkowie komisji mylili zaświadczenie o prawie do głosowania (z hologramem) z zaświadczeniem wydawanym przez urząd gminy o dopisaniu do spisu wyborców (osoby te znajdowały się najczęściej na liście dodatkowej i nie trzeba było ich dopisywać). Na szkoleniach należy dokładniej informować członków komisji o prawie do uzyskania kopii protokołu (dodatkowego wydruku) zarówno przez nich, jak i przez mężów zaufania. Należy wprowadzić dobry obyczaj, że przewodniczący pyta o to, kto sobie życzy dodatkowy egzemplarz. Ponadto powinno się dokładnie informować o sposobie składania podpisów przez członków komisji na dodatkowych kopiach protokółów.

W uchwale PKW z 9 marca 2015 r. zabrakło dokładnej informacji na temat tego, kiedy przewodniczący komisji mają zniszczyć kody do obsługi systemu informatycznego. W związku z tym dochodziło do sytuacji, w których niektórzy przewodniczący niszczyli kody już po ogłoszeniu wyników I tury, zamiast po ogłoszeniu wyników II tury.

Należy stosować kary dla członków komisji obwodowych za lekceważenie przepisów PKW, szczególnie za niedopełnienie obowiązku: ► powtórnego przeliczenia kart do głosowania w dniu głosowania przed otwarciem lokalu; ► ostemplowania wszystkich kart do głosowania przed otwarciem lokalu lub możliwie najwcześniej po otwarciu lokalu; ► przechowywanie ostemplowanych lub nieostemplowanych kart wyborczych w lokalu wyborczym (zdarzały się przypadki ich przechowywania w sąsiednim pomieszczeniu, ogólnie dostępnym); ► dochowania po zamknięciu lokalu kolejności wykonania poszczególnych czynności, przewidzianej uchwałą PKW; ► liczenia kart wyborczych i głosów przez komisję in gremio (nie w podgrupach, jak to się często zdarzało).

Zalecenie Okręgowej Komisji Wyborczej w Poznaniu o pozostaniu członków komisji w lokalu do czasu przyjęcia protokółu powinna mieć formę pisemną, aby przewodniczącym komisji łatwiej było wyegzekwować od członków jego wykonanie.

W celu ułatwienia obywatelom oraz organizacjom dostępu do wyników wyborów, należy zobowiązać komisje z obwodów zamkniętych (szpitale, areszty, akademiki, domy pomocy społecznej) do wywieszenia kopii protokołu przy wejściu do budynku, w którym znajduje się lokal. W wielu przypadkach protokoły wisiały tylko przy wejściu do pomieszczenia, w którym znajdował się lokal wyborczy. Odnalezienie takiego protokołu było bardzo kłopotliwe (np. w szpitalu; nawet pracownicy administracyjni nie wiedzieli, gdzie się one znajdowały), a czasami niemożliwe (np. w aresztach). Ponadto należy zarządzić, by wywieszone do publicznej wiadomości kopie protokołów zdejmowane były najwcześniej tydzień po dniu wyborów, by wszyscy zainteresowani wyborcy mieli szansę się z nim zapoznać. W kilku przypadkach protokoły były zdejmowane już w środę po wyborczej niedzieli.

Na zakończenie należą się podziękowania dla wszystkich osób, które rzetelnie pracowały w komisjach jako ich członkowie lub mężowie zaufania. Na szczególny podziw zasługują ci, którzy byli obecni w lokalach wyborczych przez kilkanaście godzin non stop. Wdzięczność należy wyrazić również osobom, które dzielnie pracowały w biurze sztabu w wieczór i noc wyborczą, a także w poniedziałek po wyborach. Dzięki nim udało się zebrać wyniki ze wszystkich komisji obwodowych w Poznaniu oraz zgromadzić potężną dokumentację.

Jan Sulanowski

środa, 3 czerwca 2015

"GazWybPoznań": PiS wylicza nieprawidłowości. Ale wyników wyborów nie kwestionuje

- To, co policzono, potwierdziło wolę wyborców - mówi Tadeusz Dziuba, szef PiS w Poznaniu. Zapewnia, że mówiłby tak samo w przypadku wygranej Bronisława Komorowskiego, choć delegaci w komisjach dopatrzyli się różnych uchybień podczas głosowania.

- Obsadziliśmy wszystkie komisje w Poznaniu. Mieliśmy też mężów zaufania. Nasi delegaci dozorowali prace komisji podczas głosowania, odpowiadali też za zebranie wyników. Najpierw raportowali telefonicznie. Potem dostarczali kopie protokołów z komisji - opisuje poseł Dziuba.

Poznańscy działacze PiS podsumowali działania Ruchu Kontroli Wyborów. Politycy i sympatycy partii zorganizowali taką inicjatywę przed wyborami prezydenckimi w obawie przed fałszerstwami. Stało się to na fali wydarzeń z jesiennych wyborów samorządowych. To wówczas Państwowa Komisja Wyborcza miała ogromne problemy z policzeniem głosów, na niektóre wyniki czekaliśmy blisko tydzień. Prezes PiS Jarosław Kaczyński insynuował wówczas, że wybory zostały sfałszowane.

Nawet nie mogli wyjść do toalety


Wybory wygrał kandydat PiS Andrzej Duda. Jakie są wnioski obserwatorów prac komisji? Poseł Dziuba przyznał, że wyniki zliczone przez delegatów PiS w Poznaniu i powiecie "prawie dokładnie" pokrywają się z tymi, które ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza. Prawie, bo podobno wystąpiły drobne różnice w liczbie głosów, ale dotyczyły dopiero "drugiego miejsca po przecinku". - Komisje pracowały bardziej starannie niż przy okazji poprzednich wyborów: samorządowych, do Parlamentu Europejskiego i parlamentarnych - ocenił Dziuba.

Mimo to tzw. korpus ochrony wyborów dopatrzył się różnych nieprawidłowości. O niektórych opowiadał już radny Mateusz Rozmiarek podczas ostatniej sesji rady miasta. Mówił m.in. o zmarłych wyborcach na listach i o możliwości podwójnego głosowania. Kolejny działacz PiS Jan Sulanowski w środę wymieniał dalsze uchybienia: - Dochodziło do łamania przepisów. Np. komisje nie przeliczały ponownie kart do głosowania przed otwarciem lokalu. Na niektórych kartach brakowało stempli. Po zakończeniu głosowania przewodniczący komisji od razu przechodzili do liczenia głosów zamiast zabezpieczyć urnę. Co więcej, czasem członkowie komisji liczyli głosy nie wspólnie, tylko w podgrupach.

Sulanowski zwrócił uwagę nawet na taki detal jak liczba osób zasiadających w komisjach. Jeśli było ich sześć lub siedem, to jedna lub obie zmiany liczyły tylko po trzech ludzi. Tymczasem według przepisów co najmniej trzy osoby powinny być non stop na miejscu. Efekt? Członkowie takich komisji przez siedem godzin nie mogli nawet wyjść do toalety, bo trzeba by na ten czas zamknąć lokal i przerwać głosowanie, a to wydłużyłoby ciszę wyborczą w całej Polsce.

Szykany i czarna lista

Działacz PiS wspomniał też, że tzw. mężowie zaufania wysłani do komisji nie mieli łatwego życia.

- Na szkoleniach członkowie komisji dowiadywali się, żeby na mężów zaufania "szczególnie uważać". To wywoływało nieufność. Mężowie zaufania byli traktowani jak wrogowie, którzy szukają dziury w całym. Czasem odmawiano im obserwowania czynności, zdarzały się też wielkie problemy z udostępnieniem kopii protokołu. W niektórych sytuacjach trzeba było to wprost pokazywać w przepisach - wyjaśniał Sulanowski. Dodał, że osoby pilnujące procedur bywały "szykanowane", podobno niektórym grożono nawet, że trafią na "czarną listę" i nie będą mogły zasiadać w komisji przy kolejnych wyborach.

Szef Ruchu Kontroli Wyborów w Poznaniu Janusz Szczęsny opisał szczególny przypadek z komisji przy ul. Prądzyńskiego na Wildzie: - Nasz człowiek zwracał uwagę, że w komisji dochodzi do łamania prawa. Reszta komisji chciała go za to usunąć! Trafił już nawet odpowiedni wniosek do prezydenta miasta [usunięcie członka komisji wymaga jego decyzji - przyp. red.]. Na szczęście udało się wyjaśnić sprawę i wniosek został wycofany.

Według posła Dziuby nieprawidłowości występowały najwyżej w 20 proc. komisji w Poznaniu. Pozostałe komisje, co bardzo podkreślał, pracowały starannie. - Ale beczkę miodu można zepsuć nawet jedną łyżką dziegciu - dodał. Dlatego uwagi do prac komisji zgłosił Okręgowej Komisji Wyborczej i prezydentowi Poznania.

Czy skoro wystąpiły różnice w liczbie głosów i inne uchybienia, można mówić o zafałszowaniu wyników wyborów? - Nic na to nie wskazuje. Mamy przekonanie, że to, co policzono, potwierdziło wolę wyborców - zapewnia Dziuba.

Zapytaliśmy Dziubę, czy mówiłby tak samo, gdyby przy przytaczanych przez niego nieprawidłowościach wybory wygrał Bronisław Komorowski? Poseł PiS odparł: - Ale tu wygrał właśnie Komorowski! Przecież mówimy o uchybieniach w Poznaniu. Nie ma podstaw do formułowania tezy, którą zawarł pan w pytaniu.

Seweryn Lipoński
"Gazeta Wyborcza" - Poznań
03.06.2015 17:53



oryginalny tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,18047979,PiS_wylicza_nieprawidlowosci__Ale_wynikow_wyborow.html