Do podręczników retoryki i dziennikarstwa powinien trafić felieton
Wojciecha Maziarskiego, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 2
czerwca 2016 r. zatytułowany "Potrzebujemy wcześniejszych wyborów".
Maziarski przeprowadza w nim kuriozalny wywód, wedle którego przewiezienie
przez wojskowy transporter figury Chrystusa dowodzi tego, że w Polsce pod
rządami PiS może dojść do Majdanu, który będzie równie krwawy jak ukraiński. W
związku z tym potrzebne są przedterminowe wybory, aby się przed tym uchronić.
Felieton Maziarskiego zawiera
mnóstwo sofizmatów, a sofizmat to wszelka próba dowodzenia swoich racji, bez
względu na poprawność logiczną czy podstawę faktyczną przedstawionej
argumentacji. Sofizmat często opiera się na wieloznaczności słów i
niedomówieniach. Pojęcie sofizmatu dobrze jest wyjaśnione w Wikipedii (tutaj), która
przytacza różne jego przykłady, choćby taki, w którym sofista „dowodzi”
młodzieńcowi, że miód może być równocześnie słodki i niesłodki, albo inny, w
którym można „dowieść”, że 5 jest liczbą parzystą i nieparzystą jednocześnie.
Czytając artykuł Maziarskiego głośno
się zaśmiałem, gdy doszedłem do następującego fragmentu:
„Nazwijmy rzecz po
imieniu: w tym tygodniu PiS przekroczył Rubikon, używając wojska przeciw
społeczeństwu, choć - jeszcze?, na razie? - przemoc miała wymiar symboliczny i
ograniczyła się do demonstracji siły: wojsko eskortowało święty posąg, żeby pokazać,
że katoliccy talibowie mają wsparcie sił zbrojnych”.
Maziarski odniósł się w tych
słowach do wydarzenia, które miało miejsce w Poznaniu – do przewiezienia do
parafii Najświętszego Serca Jezusa i świętego Floriana figury Jezusa Chrystusa, będącej elementem Pomnika
Wdzięczności. Wykorzystany został do tego celu transporter wojskowy, który siłą
rzeczy był obsługiwany przez żołnierzy. Wydarzenie to było relacjonowane przez
wiele mediów i można dokładnie się przyjrzeć tej „przemocy”, „demonstracji siły”,
„siłom zbrojnym”, „talibom” i „eskorcie”. Być może pan Maziarski pisząc ten artykuł oglądał równocześnie „Karbalę” i wszystko mu się po… mieszało.
„PiS użył wojska przeciw
społeczeństwu”. „PiS” to Antoni Macierewicz, który jako minister obrony
narodowej zgodził się na udzielenie pomocy Społecznemu Komitetowi Odbudowy
Pomnika Wdzięczności w transporcie kilkutonowej figury Jezusa Chrystusa. „Użycie
wojska” to w tym przypadku wykorzystanie wojsk inżynieryjnych do transportu figury.
Równie dobrze można by nazwać „użyciem wojska” budowanie przez żołnierzy mostu
pontonowego na Wiśle. „Użyciem wojska” byłoby też napełnianie worków piaskiem
przez żołnierzy w celu umocnienia wałów przeciwpowodziowych lub udostępnienie garkuchni na Przystanku Woodstock. Z kolei „społeczeństwo”
to według Maziarskiego „wybrany przez obywateli samorząd”, co należy rozumieć
przez prezydenta miasta Poznania, który ma przeciwne zdanie niż przedstawiciele
Komitetu Odbudowy Pomnika. Zabawne jest żonglowanie pojęciami Maziarskiego, bo
skoro „społeczeństwo” to wybrany przez obywateli samorząd, to tak samo „społeczeństwem”
musiałby być wybrany przez obywateli sejm i senat, w którym obecnie
większość ma PiS, a temu pan Maziarski przy każdej okazji, również w tym felietonie, zaprzecza.
Cytowane zdanie zawiera również
sofizmat oparty na niedomówieniu. Co prawda Maziarski stwierdza, że „przemoc”
polegająca na „użyciu wojska” miała wymiar symboliczny, ale używa magicznych
słów „jeszcze” i „na razie”. Politycy PO i Nowoczesnej oraz liderzy KOD-u
bardzo często używają tych słów kreując fikcję, która ma udawać rzeczywistość. Czas
przyszły niedokonany.
Czy na ulice wyjechały czołgi, a
wojsko zaczęło strzelać do mieszkańców? Oczywiście, że nie. Ale takie
skojarzenia mają budzić słowa Maziarskiego, by dalej gładko mógł napisać:
„Czy
potrzeba więcej dzwonków alarmowych? (…) Wcześniejsze wybory są bardzo
potrzebne. Ich alternatywą jest autorytarna dyktatura PiS i polski Majdan,
który może się okazać równie krwawy jak ukraiński – wszak doświadczenie ostatniego
poniedziałku dowodzi, że rządzący są gotowi użyć wojska jako narzędzia do
rozstrzygania sporów politycznych w kraju”.
Dalej publicysta „Gazety Wyborczej”
w swym wywodzie szybuje do stratosfery:
„(…) agresywna, rządząca mniejszość
wmawia Polakom, że jest większością, i obraża wszystkich, którzy ośmielają się
sprzeciwić. Łamie konstytucję, prześladuje i knebluje oponentów, przeprowadza
czystki. (…) Postulat wcześniejszych wyborów i pociągnięcia liderów PiS, z
Jarosławem Kaczyńskim na czele, do odpowiedzialności jest znakomitym celem”.
Większość, która jest mniejszością
i mniejszość, która jest większością. Jaaasne. Czy w Polsce mamy do czynienia z
autorytarną dyktaturą? Po przeczytaniu felietonu Maziarskiego można odnieść
wrażenie, że Kaczyński jest gorszy od Jaruzelskiego, że w zasadzie należy go
traktować na równi ze zbrodniarzami, takimi jak Hitler czy Mussolini. „Łamanie
konstytucji”, „prześladowania”, „kneblowanie”, „czystki”, „użycie wojska
przeciw społeczeństwu”, „krwawy Majdan”...
Wyglądam za okno i niczego
podobnego nie widzę. Po co zatem pisać takie dyrdymały? Po to, aby frekwencja
na manifestacjach KOD-u była jak najwyższa. Wszak „Gazeta Wyborcza” od kilku
tygodni, dzień w dzień zaprasza na manifestacje organizowane przez KOD, codziennie na swych łamach krytykuje
PiS i już nie wieszczy, ale „relacjonuje” rzekomą apokalipsę.
Jest jeszcze
jeden cel pisania takich bzdur. Wszak wielu dziennikarzy „Gazety Wyborczej”
pisze artykuły o Polsce w zagranicznych gazetach – chodzi o to, aby taki pan
Timmermans, Clinton, Bono czy burmistrz Kopenhagi czytali o „użyciu wojska”, „krwawym
Majdanie”, „czystkach” i „prześladowaniach”. Nieważne, że to czas przyszły
niedokonany, nieważne, że to fantastyka – chodzi o to, aby skłonić ich do
zewnętrznej interwencji, do nałożenia sankcji. Bo jeśli udałoby im się odsunąć PiS
od władzy to byłby powrót „normalności”, czyli amatorów ośmiorniczek, specjalistów od kupy kamieni oraz kolekcjonerów drogich zegarków. Znowu urzędy państwowe i spółki skarbu państwa
wykupiłyby prenumeraty i płatne ogłoszenia w gazetach, którym nie jest wszystko jedno.
Maziarski Homo Debilus
OdpowiedzUsuń