czwartek, 17 sierpnia 2017

Czy burzyć pomniki konfederackich generałów?

Uprzedzając ewentualne ataki oświadczam na początku, że oglądając serial "North and South" byłem po stronie Unii i absolutnie potępiam niewolnictwo oraz Ku-Klux-Klan.

Po ponad 150 latach od zakończenia wojny secesyjnej środowiska lewicowo-liberalne (w skrócie "lewackie") w USA rozpoczęły kampanię usuwania z przestrzeni publicznej monumentów upamiętniających dowódców i żołnierzy "Południa", czyli Konfederacji. Dokonali totalnego uproszczenia przyczyn wojny secesyjnej już nawet nie do kwestii niewolnictwa, ale do samego rasizmu, tak jakby Konfederaci bili się z Jankesami tylko z nienawiści do Afroamerykanów. Tymczasem przyczyny wojny były bardziej złożone, gdyż dotyczyły również kwestii gospodarczych (plantacje bawełny) i ustrojowych (autonomia stanów). Aby właściwie ocenić uczestników tego konfliktu, należy wziąć poprawkę na realia historyczne.

Środowiska lewackie mają to do siebie, że oceniają przeszłość stosując wyłącznie utworzone przez siebie kategorie i pojęcia, i dokonują krzywdzących uproszczeń. Przykładowo, gen. Robert E. Lee, dowódca wojsk konfederackich uważał, że każdy stan ma prawo samodzielnie zadecydować o tym, czy niewolnictwo "zdelegalizować", jednakże sam był przeciwnikiem niewolnictwa (czyli nie był aż taki zły). Tymczasem nie tak dawno w Nowym Orleanie, po naciskach ze strony lewaków, usunięto ze statuy znajdującej się w tym mieście figurę przedstawiającą tego dowódcę. Ostatnio mówiło się również o usunięciu pomnika generała Lee w miejscowości Charlottesville i stało się to przyczyną rozruchów, które niestety 12 sierpnia 2017 r. miały tragiczny finał (w tłum lewicowo-liberalnych demonstrantów wjechał samochodem zwolennik rasizmu, skutkiem czego zginęła jedna osoba, a kilkanaście innych zostało rannych). Prezydent Donald Trump słusznie potępił wszystkich stosujących przemoc, a nie tylko jedną stronę, bo w bijatykach brali udział zarówno durnie wrzeszczący na temat supremacji białej rasy, jak i ci czarno-czerowoni opętańcy zaczadzeni Leninem. Trump odniósł się również do kwestii usuwania pomników. Stwierdził, że jak tak dalej pójdzie, to wkrótce będą obalane pomniki prezydenta Georga Washingtona i autora Deklaracji Niepodległości Thomasa Jeffersona, dlatego, że byli właścicielami niewolników.

Przekładając to na polskie realia, to tak jakby w Gnieźnie chciano zburzyć pomnik Bolesława Chrobrego, bo był on królem, który stał na czele państwa feudalnego, czyli niedemokratycznego i stosującego ucisk wobec chłopstwa. Rozumowanie środowisk lewicowo-liberalnych jest tak samo zasadne jak naigrywanie się z naszych pradziadków, że nie robili zakupów przez Internet.

Wracając do konfederackich pomników, uważam że działania lewackich aktywistów budzą uzasadniony sprzeciw, jednakże nie można dawać się prowokować i ponosić skrajnym emocjom. Trzeba stosować argumenty, a nie przemoc. To, co się stało w Charlottesville to było szaleństwo. Cieszę się, że w Polsce nie dochodzi do takich aktów, jednak wiem, że są tacy, którym marzy się krwawy majdan. Dlatego trzymam kciuki za naszych decydentów, którzy odpowiadają za porządek i bezpieczeństwo w kraju oraz wierzę w rozsądek większości naszego społeczeństwa.