piątek, 18 grudnia 2015

Kopalnia w Wielkopolskim Parku Narodowym? Za zamęt odpowiada poprzednia ekipa z Ministerstwa Środowiska

Niektórzy myśleli, że w Wielkopolskim Parku Narodowym powstanie kopalnia węgla brunatnego, a Poznań zostanie pozbawiony ujęć wody. Nerwy, których przyczyną była "Biała księga ochrony złóż kopalin" okazały się niepotrzebne. Za zamęt odpowiedzialna była poprzednia ekipa w Ministerstwie Środowiska. Prof. Mariusz Orion Jędrysek, Główny Geolog Kraju i sekretarz stanu w MŚ w nowym rządzie sprawę ostatecznie wyjaśnił.

Co wydarzyło się we wtorek, 15 grudnia 2015 r.?

6.800 osób było zainteresowanych wydarzeniem na Facebooku pod nazwą „Nie dla kopalni węgla brunatnego w Wielkopolskim Parku Narodowym”. Odbyło się pierwsze i to nadzwyczajne posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska i Zieleni Miejskiej Rady Miasta Poznania, którego celem było wypracowanie stanowiska w sprawie opublikowanej na stronach Ministerstwa Środowiska „Białej księgi ochrony złóż kopalin”, której prawdopodobnie żaden z radnych w całości nie przeczytał. Upłynął termin składania uwag do tego dokumentu. Maksymalne zapotrzebowanie na moc (energii elektrycznej) w Polsce wynosiło tego dnia 24.791 MW (szczyt o godz. 17:00). Około 21% zapotrzebowania na moc zapewniła Elektrownia Bełchatów zasilana węglem brunatnym, a wszystkie elektrownie na węgiel brunatny razem wzięte zapewniły około 37% zapotrzebowania na moc. Takie są fakty.

W pierwszej kolejności chcę podkreślić, że przed odkrywkowym wydobyciem złóż węgla brunatnego należy bezwzględnie chronić ujęcia wody dla aglomeracji poznańskiej, Wielkopolski Park Narodowy, inne obszary objęte ochroną przyrody i krajobrazu, a także obiekty będące świadectwem naszego dziedzictwa kulturowego oraz najważniejsze dla regionu inwestycje. Należy mieć również na uwadze poważny z punktu widzenia województwa wielkopolskiego problem, jakim jest deficyt wody.


W drugiej kolejności muszę jednak powiedzieć, że wokół „Białej księgi” powstał wielki zamęt informacyjny, który wzbudził ogromne emocje w lokalnych mediach, społecznościach oraz wśród samorządowców. Można było odnieść wrażenie, że zaraz przyjadą z Konina wielkie, kopalniane koparki, które zaczną ryć w pobliżu Poznania głębokie wąwozy. Prof. Jan Przybyłek przedstawiał prezentację wyliczającą negatywne skutki utworzenia kopalni węgla brunatnego w tzw. rowie poznańskim. Atmosferze strachu uległa wodociągowa firma Aquanet, której przedstawicielka była przekonana, że jesteśmy na etapie ostatecznych konsultacji i właśnie decydują się losy ujęcia wody w Mosinie. Alarm podnieśli samorządowcy, a zaniepokojenie wyrazili także przedstawiciele jednego z browarów, których firma zależna jest od dostaw wody. Najprawdopodobniej nikt nie zapoznał się z całością liczącej 59 stron „Białej księgi ochrony złóż kopalin”, za to każdy zwrócił uwagę na tabelę zamieszczoną na końcu opracowania, gdzie wymienione zostały tzw. złoża strategiczne, a wśród nich złoża węgla brunatnego pod nazwami Mosina i Szamotuły.

A co w rzeczywistości zawierała „Biała księga”? Było to opracowanie, które opisywało, w jaki sposób w Polsce regulowana jest obecnie kwestia ochrony złóż kopalin. Przedstawiono w nim kilka wariantów rozwiązań prawnych, które mogą być zastosowane oraz zaproponowano kryteria wyznaczania tzw. złóż strategicznych. Tabela złóż strategicznych załączona do opracowania pełniła raczej funkcję przykładową, a nie obowiązującej listy. Kwestie poruszane w „Białej księdze” dotyczyły władz państwowych, samorządowych, biznesu oraz strony społecznej. Nie było w tym opracowaniu nawet wzmianki o tym, jakoby na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego miała powstać kopalnia odkrywkowa. Zabrakło natomiast analizy finansowej, czyli tego z jakimi kosztami wiązać się może ochrona złóż.

Żałuję, że nie zdążyłem zapoznać się z treścią tego dokumentu wcześniej (15 grudnia przeczytałem dopiero połowę), ale prawdę rzekłszy nie miałem na to szans, gdyż za późno dowiedziałem się o tej sprawie. Sądzę, że w tej samej sytuacji byli pozostali radni i władze samorządowe. Żadnych pretensji nie można mieć do społeczeństwa, bo to ono powinno być informowane o tego typu sprawach zarówno przez przedstawicieli władz, jak i przez media. To, że dzisiaj jestem po lekturze „Białej księgi” zawdzięczam prof. Przybyłkowi, który najprawdopodobniej jako pierwszy podniósł alarm oraz lokalnym dziennikarzom, którzy zaczęli o tym pisać. Nawet jeśli uważam, że był to alarm przedwczesny, to jednak tematem zainteresowała się także społeczność lokalna.


W mojej ocenie, za cały zamęt wywołany wokół „Białej księgi” odpowiada Ministerstwo Środowiska. Zabrakło rzetelnej informacji skierowanej do władz samorządowych, które powinny mieć świadomość, że taki dokument jest opracowywany. Należało również zobowiązać samorządy do ustosunkowania się do „Białej księgi”. Powinien być także wyznaczony dłuższy termin na składanie uwag, aby wszystkie samorządy oraz strona społeczna zdążyły się wstępnie w kwestii ochrony złóż wypowiedzieć. Głos powinni zabrać specjaliści z różnych dziedzin: geologii, hydrologii, ekologii, prawa, gospodarki, górnictwa i energetyki.

Prace nad „Białą księgą” zostały podjęte pod koniec 2014 roku, a opublikowana ona została 3 listopada 2015 r., 15 grudnia 2015 r. mijał termin składania uwag. Należy podkreślić, że Beata Szydło została powołana przez Prezydenta RP na stanowisko premiera 16 listopada i tego samego dnia nowym ministrem środowiska został prof. Jan Szyszko. Dalsza działalność nowej ekipy w Ministerstwie Środowiska skoncentrowana była w dużym stopniu na niezwykle ważnym szczycie klimatycznym w Paryżu, który trwał od 30 listopada do 12 grudnia. Czy to zaniedbanie ze strony poprzedniej ekipy było celowe czy nie – trudno o tym wyrokować. Gdyby jednak do tych zaniedbań nie doszło, to najprawdopodobniej sprawa „Białej księgi” byłaby wyczerpująco omówiona, uniknęlibyśmy negatywnych emocji i bylibyśmy gotowi do merytorycznej debaty. Sprawę wyjaśnił 16 grudnia prof. Mariusz Orion Jędrysek, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska i Główny Geolog Kraju, który został powołany po zmianie rządu. Powiedział, że prace nad "Białą księgą" nie będą kontynuowane. Wycofał ten dokument z konsultacji międzyresortowych 25 listopada, ale nie przerwał konsultacji społecznych.
Konsultacje społeczne nie były przerywane, aby dać możliwość wypowiedzenia się wszystkim zainteresowanym stronom. Z przesłanej korespondencji wynika jednak, że zdecydowana większość uwag wobec 'Białej księgi' jest krytyczna. 
- powiedział Jędrysek. I w ten sposób możemy teraz zastanowić się wspólnie nad meritum, czyli jak pogodzić kwestie bezpieczeństwa energetycznego z zagadnieniem zrównoważonego rozwoju i kto powinien mieć udział w procesie decyzyjnym.



Polub profil autora >>> Jan Sulanowski

Zapisz się na newsletter >>> kliknij

wtorek, 8 grudnia 2015

Jan Sulanowski z PiS został radnym. Złożył ślubowanie

Jan Sulanowski z PiS został nowym radnym miejskim. Na wtorkowej sesji radny PiS złożył ślubowanie.
 
Jan Sulanowski będzie pracował w komisji oświaty, ochrony środowiska, budżetu i finansów oraz rewizyjnej. – Komisja rewizyjna jest bardzo ważna, przeprowadza kontrolę. Będę mógł się tam wiele nauczyć – uważa J. Sulanowski. Już na wtorkowej sesji nowy radny złożył interpelację w sprawie funkcjonowania komunikacji oraz dwie, dotyczące ochrony środowiska.

Czytaj dalej: http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/9162258,jan-sulanowski-z-pis-zostal-radnym-zlozyl-slubowanie,id,t.html

Autor: Bogna Kisiel
Fot. Głos Wielkopolski / Łukasz Gdak

Jan Sulanowski nowym radnym PiS. Zastąpił Szymona Szynkowskiego vel Sęka

Klub PiS w radzie miasta znów jest 12-osobowy. Nowy radny Jan Sulanowski we wtorek złożył ślubowanie.
- Muszę być bardzo uważny. To moje pierwsze głosowania, nie można się rozpraszać - mówi Jan Sulanowski z PiS, który we wtorek pierwszy raz uczestniczy w sesji rady miasta jako radny. Przyznał nam, że choć jeszcze ani razu się nie pomylił, to pierwsze z serii głosowań niefortunnie opuścił. Bo akurat... udzielał pierwszego wywiadu.

Czytaj dalej: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,19311102,jan-sulanowski-nowym-radnym-pis-zastapil-szymona-szynkowskiego.html

Autor: Seweryn Lipoński
Fot. Gazeta Wyborcza Poznań

czwartek, 26 listopada 2015

Poznań: Czy sprzedawać firmę Modertrans?

Jak podały media, prezydent miasta Poznania, Jacek Jaśkowiak, chce za 100 mln zł sprzedać spółkę-córkę MPK Poznań, firmę Modertrans (m.in. remontuje i produkuje autobusy i tramwaje). Pieniądze mają być przeznaczone na remont torowisk. Ostatnio, jako jedyne przedsiębiorstwo, Modertrans złożył ofertę w przetargu na dostarczenie 30 tramwajów dla MPK. Chyba lepiej mieć w zasobach miasta Poznań firmę, która świadczy usługi na jego rzecz (#samowystarczalność)? Co prawda torowiska wyremontuje się za 100 milionów, ale za jakiś czas znowu będzie potrzeba 100 milionów na to samo. Tymczasem raz sprzedanej firmy nie odzyska się już. Z tego, co mi wiadomo, Modertrans nie generuje strat.

Polub profil autora >>> Jan Sulanowski
Zapisz się na newsletter >>> kliknij

poniedziałek, 16 listopada 2015

Atak terrorystów w Paryżu w ujęciu metafizycznym

W mediach pełno jest analiz socjologicznych i politologicznych paryskiego zamachu. Wszyscy są pod wrażeniem ogromu tej tragedii, zuchwałości i bezwzględności terrorystów. Nie znalazłem jednak jeszcze wypowiedzi, w której zwrócono by uwagę, iż terroryści otworzyli ogień w momencie wykonywania satanistycznego utworu i to na do dodatek w piątek, trzynastego dnia miesiąca.


Lider zespołu, Jesse Huges.
W sali koncertowej Bataclan w Paryżu, w której w piątek, 13 listopada 2015 r. doszło do mordu na blisko 100 osobach, odbywał się koncert kalifornijskiej grupy rockowej o nazwie Eagles od Death Metal. W Internecie znajduje się nagranie przedstawiające ten moment. Strzały islamskich terrorystów padły w chwili, gdy muzycy śpiewali utwór pod tytułem "Kiss The Devil" („Pocałuj Diabła”). Utwór zawiera m.in. takie słowa:

„Who'll love the devil?
Who'll sing his song?
I will love the devil and his song!
Who'll love the devil?
Who'll kiss his tongue?
I will kiss the devil on his tongue!”

Jesse Huges.
Muzykom udało się ujść z życiem z masakry. Niestety blisko 100 widzom wymierzony został pocałunek śmierci. Nie chcę wysuwać daleko idących tez, ale pojawiają się w mojej głowie pytania. Czy dla terrorystów miało znaczenie, że ten piątek był trzynastym dniem miesiąca, że układało im się to w jakąś okultystyczną całość? Czy celowo wdarli się na koncert grupy śpiewającej piosenkę o satanistycznym przesłaniu? Czy te skojarzenia opierają się jedynie na zbiegu okoliczności? Czy można to traktować jako złowrogi znak, znak czasów?

Jesse Huges.
Postrzegamy terrorystów, szczególnie tych spod znaku Państwa Islamskiego, jako bandytów, morderców, którzy sieją zniszczenie i są ucieleśnieniem zła – bo niszczą starożytne zabytki, zadają ból, cierpienie, mordują i są bestialscy. Natomiast z wielu wypowiedzi radykalnych islamistów wynika, że z kolei oni postrzegają kraje zachodnie jako wcielenie zła. I nie chodzi tu tylko o to, że islam nie jest w tych krajach dominującym wyznaniem, że bywa obiektem szyderstw (casus „Charlie Hebdo”). W tym przekonaniu utwierdzać ich może to, że liberalny Zachód, wyrzeka się jakiejkolwiek religii i pogrąża się w zepsuciu moralnym. Nawet więcej, liberalny Zachód nie widzi niczego złego w literalnym czczeniu Szatana, który stał się maskotką popkultury, jedną z dostępnych opcji estetyczno-etycznych.

Jesse Huges.
Spójrzmy na to z perspektywy naszej religii. Dla chrześcijan diabeł nie jest wytworem ludzkiej wyobraźni, ale realnym bytem duchowym, który jest przeciwnikiem Boga, zwalcza dobro i chce zgubić człowieka. W tym aspekcie islamscy fanatycy przekonani o tym, że mordując paryżan walczą z diabłem, tak naprawdę byli narzędziami w jego ręku. Zachód systematycznie, od czasów oświecenia, odcina się od swoich korzeni religijnych, burzy tradycyjny porządek moralny. Symbolem tej zmiany okazała się gilotyna Wielkiej Rewolucji... Francuskiej. W kulturze, w której króluje permisywizm, a ulubioną rozrywką intelektualną jest relatywizowanie i dekonstrukcja, postać Szatana została wyparta ze zbiorowej świadomości.

Bataclan.
Tymczasem diabeł dał znów o sobie znać. Zamach w Paryżu okazał się szatańską grą, w której po przeciwnych stronach stanęli islamski terrorysta oraz zlaicyzowany Europejczyk. Przegrali obaj, wynikiem jest tylko zniszczenie i śmierć. Świadomość tego może być przerażająca, a wręcz paraliżująca. Jednakże chrześcijanie znajdują pocieszenie – wiedzą, że Pan jest blisko i że Dobro zwycięży.

Przed Bataclan po masakrze.
Dobrze, że paryska tragedia jest przedmiotem wnikliwych analiz, w których biorą udział publicyści, politycy, socjologowie, ekonomiści, kulturoznawcy, czy też osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Warto jednak spojrzeć na tę sprawę również z innej strony. Nawet ateiści i agnostycy mogą się wszak zgodzić się z tym, że są rzeczy w niebie i na ziemi, o których nie śniło się filozofom.

Polub profil autora >>> Jan Sulanowski
Zapisz się na newsletter >>> kliknij


fot.
www.facebook.com/eaglesofdeathmetal

www.djoybeat.com
or-politics.com

czwartek, 12 listopada 2015

Świerczewo: Jeden kierunek na ul. Czeremchowej?


Postawić znak zakazu zatrzymywania się? Wprowadzić ruch jednokierunkowy? A może pozostać przy tym, co jest teraz? Jak będzie wyglądała organizacja ruchu na ul. Czeremchowej?

Ul. Czeremchowa znajduje się na osiedlu Świerczewo, w pobliżu ul. Świerkowej. Ulokowany przy niej jest dyskont Netto, bursa szkolna, hotel Feniks, przedszkole i żłobek Montessori oraz powstają bloki mieszkalne firmy Family House. W okolicy znajduje się Zespół Szkół Mechanicznych im. Komisji Edukacji Narodowej, Wyższa Szkoła Edukacji i Terapii, Społeczna Szkoła Podstawowa nr 3, Społeczne Przedszkole "Z mchu i paproci" oraz ośrodek zdrowia. Znajdują się tam również średniej wielkości bloki mieszkalne. Wszystko to powoduje, że w tamtej okolicy można mieć trudności z zaparkowaniem samochodu.


Źródło: Google Maps; na czerwono zaznaczony przedmiotowy odcinek ul. Czeremchowej.
Ul. Świerkowa i ul. Grabowa są jednokierunkowe, co powoduje, że do wielu miejsc można dojechać wyłącznie pokonując znaczny dystans od skrzyżowania ul. Opolskiej i ul. Świerkowej.

Komenda Miejska Policji w Poznaniu wystąpiła do Wydziału Transportu i Zieleni (WTiZ) Urzędu Miasta Poznania w sprawie ustawienia znaku B-36 (zakaz zatrzymywania się) na ulicy Czeremchowej na odcinku pomiędzy ulicami Gruszkową a Grabową, argumentując to tym, że z uwagi na parkujące tam na jezdni samochody, nie jest możliwy jednoczesny, dwukierunkowy ruch pojazdów.

Źródło: Wikipedia
Z kolei WTiZ, a dokładnie Miejski Inżynier Ruchu (MIR) nie podzielił zdania Policji i zaproponował, aby wprowadzić tam jeden kierunek ruchu. Uzasadniał to tym, że wprowadzenie zakazu zatrzymywania się w tamtym miejscu ograniczy i tak niewielką liczbę miejsc do parkowania samochodów. MIR zwrócił się do Rady Osiedla Świerczewo o zaopiniowanie tego pomysłu. Sprawą zajęła się Komisja Infrastruktury i Komunikacji, której przewodniczę.

Wizja lokalna wykazała, że:
  • pojazdy parkują na całej długości wskazanego wyżej odcinka ul. Czeremchowej po prawej stronie jezdni (patrząc w kierunku ul. Grabowej, zdjęcie nr 1);
  • wolny pas jezdni pozwala na swobodny przejazd samochodem tylko w jednym kierunku, tzn. w sytuacji, gdy jedna strona jezdni jest zajęta przez parkujące pojazdy, nie jest możliwe wyminięcie się samochodów jadących równocześnie z przeciwnych kierunków;
  • 11 pojazdów zaparkowanych było przodem w stronę ul. Grabowej, a 4 w stronę ul. Gruszkowej;
  • w ciągu 1/2 godziny, odcinkiem ul. Czeremchowej przejechało około 5 samochodów;
  • obecnie, na działce znajdującej się po lewej stronie ul. Czeremchowej (patrząc w kierunku ul. Grabowej) prowadzone są prace budowlane (deweloper buduje kompleks mieszkalny), w związku z czym wzdłuż jezdni ustawione jest prowizoryczne ogrodzenie z blachy.

Zdjęcie nr 1. J.Sulanowski
Ponadto przygotowana została internetowa ankieta (zajął się tym kolega Tomasz Wierzbicki), w której mieszkańcy mogli się wypowiedzieć na temat proponowanych zmian w organizacji ruchu i oznakowania.

Opr. T.Wierzbicki
W mojej ocenie należy rekomendować takie rozwiązanie, które będzie kontynuować organizację ruchu oraz miejsc parkingowych na pozostałej części ul. Czeremchowej, czyli ruch dwukierunkowy oraz możliwość parkowania prostopadłego na chodniku po lewej stronie jezdni (patrząc w kierunku ul. Grabowej, zdjęcie nr 2) oraz chodnik dla ruchu pieszego po prawej stronie jezdni.

Zdjęcie nr 2. J.Sulanowski
Na czas trwania budowy kompleksu mieszkalnego, o której była mowa wyżej, rekomendowałbym ustawienie znaku B-36, czyli wprowadzenie tymczasowego zakazu parkowania na ul. Czeremchowej na odcinku pomiędzy ul. Gruszkową a ul. Grabową.

Wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na wspomnianym odcinku ul. Czeremchowej skomplikowałoby sytuację komunikacyjną osób mieszkających w tej części osiedla Świerczewo, która już jest utrudniona z uwagi na to, że ul. Grabowa i ul. Świerkowa są jednokierunkowe. Wprowadzenie ruchu jednokierunkowego w stronę ul. Gruszkowej spowodowałoby, że mieszkańcy bloku przy ul. Czeremchowej 32 (kilkadziesiąt mieszkań) mogliby dotrzeć do domów wyłącznie od strony ul. Opolskiej (dalej ul. Świerkową w ul. Grabową i w ul. Czeremchową). Natomiast wprowadzenie ruchu jednokierunkowego w stronę ul. Grabowej powodowałoby, że mieszkańcy jadący od strony przejazdu kolejowego na Dębcu, musieliby nadkładać drogi jadąc ul. Grabową, dalej ul. Południową, ul. Gruszkową aż do ul. Czeremchowej.

Oczywiście wiele zależy od tego, czy na chodniku, na lewo od ul. Czeremchowej zostaną wyznaczone prostopadłe miejsca parkingowe.

piątek, 6 listopada 2015

Parlament 2015. Jak głosowano w obwodach zamkniętych? Mikroanaliza

2.797 osób w Poznaniu głosowało w tzw. obwodach zamkniętych, czyli szpitalach, domach pomocy społecznej, domach studenckich i w aresztach. Czy wyborcy z tych okręgów różnili się od „zwykłych” wyborców? Gdyby utworzono tam odrębne okręgi wyborcze, to kto by w nich rządził?


Kategorie obwodów zamkniętych



Frekwencja

Frekwencja obliczana jest jako stosunek liczby kart ważnych do liczby osób uprawnionych do głosowania.


Najbardziej zaangażowaną grupą, aczkolwiek najmniej liczną, byli studenci. Frekwencja w domach studenckich była wyższa o ponad 27% niż w zwykłych obwodach. Natomiast dużo mniej zaangażowani byli wyborcy z pozostałych obwodów zamkniętych, gdzie  frekwencja była niższa niż w zwykłych obwodach – tutaj najgorzej wypadli pacjenci szpitali. Można domniemywać, że w ich przypadku zdolność podjęcia wysiłku związanego z głosowaniem była obniżona ze względu na stan zdrowia.

Głosy nieważne
Gdyby uznać odsetek głosów nieważnych za objaw zniechęcenia wobec polityków, a jako normę wyznaczyć poziom występujący w grupie wyborców z komisji zwykłych, to zarówno pacjenci szpitali, jak i pensjonariusze domów pomocy społecznej oraz rezydenci aresztów są ponadnormatywnie zniechęceni. Szczególnie wysoki poziom zniechęcenia prezentują aresztanci. Na drugim biegunie znajdują się studenci, wśród których dosłownie jedna osoba oddała głos nieważny. Biorąc pod uwagę zarówno wysoką frekwencję oraz bardzo niski poziom głosów nieważnych wśród studentów można stwierdzić, że bardzo świadomie dokonywali swoich wyborów oraz że potrafili znaleźć wśród ugrupowań politycznych opcję wyrażającą ich poglądy.

Preferencje polityczne




W grupie wyborców głosujących w szpitalach (słupki od lewej) preferencje polityczne w większości pokrywają się z preferencjami wyborców z obwodów zwykłych (słupki od prawej). Wyższym poparciem niż w obwodach zwykłych cieszy się PiS (o 6% więcej) oraz PSL (o 2% więcej), natomiast niższe poparcie ma Nowoczesna R. Petru (o 5% mniej). Być może rozbieżność tę tłumaczy fakt, że sporą grupę pacjentów szpitali stanowią również osoby spoza Poznania. Gdyby ze szpitali utworzyć odrębny okręg wyborczy, to tutaj najbardziej prawdopodobną koalicją byłaby PO-Nowoczesna-ZLEW.




W grupie wyborców głosujących w domach pomocy społecznej największym poparciem cieszył się PiS, którego poparcie było wyższe aż o 38% względem wyborców z obwodów zwykłych. Dużo mniejsze poparcie ma w tej grupie PO (o 14% mniej) oraz partia Petru (o 14% mniej). Co ciekawe, mniejsze poparcie uzyskały również partie lewicowe, czyli Zjednoczona Lewica oraz Partia Razem, które definiują się jako partie prospołeczne, czy też prosocjalne. Najwidoczniej środowiska lewicowe postrzegane są przez wyborców głównie jako te, które toczą głównie walkę światopoglądową, a nie jako te, które chcą pomagać zwykłym, potrzebującym ludziom. Gdyby domy pomocy społecznej były oddzielnym okręgiem wyborczym, tutaj samodzielne rządy mógłby pełnić PiS.




Preferencje studentów znacznie odbiegają od preferencji wyborców głosujących w zwykłych obwodach. W tej grupie najwięcej zyskują partia KORWiN (o 22% więcej) oraz ruch Kukiz’15 (o 15% więcej), tracą zaś pozostałe ugrupowania – najwięcej PO (o 24% mniej), Zjednoczona Lewica (o 6% mniej), PiS (o 4% mniej) oraz Nowoczesna (o 2% mniej). Widać, że młodych ludzi najbardziej ciągnie w prawą stronę sceny politycznej i w takim okręgu wyborczym mogłaby rządzić koalicja KORWiN-Kukiz’15-PiS.




W grupie aresztantów największym poparciem cieszy się PO (o 14% więcej) oraz partia Kukiza (o 11% więcej). Wzrost odnotowuje również komitet JOW Bezpartyjni (o 2% więcej). Najwięcej traci PiS (o 13% mniej), Nowoczesna (o 9% mniej), ZLEW (o 3% mniej) oraz Razem (o 2% mniej). Nie znam danych dotyczących tego, ilu ludzi opuszcza areszty i wychodzi na wolność, gdyby jednak bywalcy aresztów utworzyliby odrębny okręg wyborczy, to po odrzuceniu ugrupowań, które nie przekroczyły progu wyborczego samodzielnie rządzić by tam mogła PO.
Jan Sulanowski

Czytaj też:
Cuda nad urną. Ciekawostki z komisji obwodowych w Poznaniu
Analiza uwag i adnotacji w protokołach końcowych. Udało się wychwycić kilka interesujących zjawisk i zdarzeń mających miejsce w komisjach obwodowych.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Cuda nad urną. Ciekawostki z komisji obwodowych w Poznaniu

Tematy wyborcze: W której komisji skradziono klucze do lokalu wyborczego? Ilu mieszkańców Poznania kolekcjonuje karty wyborcze? Która komisja pomyliła się o 220 kart? Dlaczego w jednej z komisji trzeba było wymienić ponad 800 kart?


418.109 osób w Poznaniu miało prawo wziąć udział w wyborach parlamentarnych 25 października 2015 r., skorzystało z niego 61,6% obywateli (257.689 osób). Mogli oddać głos w jednej z 256 obwodowych komisji. Wiemy kto zostanie w naszym okręgu posłem, ale nie każdy wie jakie cuda działy się w niektórych komisjach.

Po co tyle liczenia?

Prawo wyborcze wymaga, aby członkowie komisji dokładnie przeliczyli karty do głosowania. Pierwszy raz karty są liczone przy odbiorze z drukarni przez członków komisji w Urzędzie Miasta. Dlaczego? Chociażby po to, aby sprawdzić drukarnię, czy nie przysłała za mało kart i żeby każda komisja była zaopatrzona w odpowiednią ich liczbę. Wiadomo, że na 100% frekwencję nie ma co liczyć, ale nie wolno dopuścić do sytuacji, w której jakiś wyborca zostanie pozbawiony prawa głosu, bo zabrakło kart do głosowania. Poza tym przeliczenie wszystkich kart to także okazja do wykrycia kart wadliwych, np. takich, na których nie ma nazwisk wszystkich kandydatów – a takie przypadki w Polsce miały miejsce, również przy okazji tych wyborów. Pierwsze liczenie odbywa się kilka dni przed wyborami, zatem w razie potrzeby jest możliwe dodrukowanie prawidłowych kart.

Drugi raz wszystkie karty muszą być przeliczone rano, w dniu wyborów, jeszcze przed otwarciem lokalu wyborczego dla wyborców. Tę liczbę wpisuje się do protokołu końcowego jako liczbę kart, które otrzymała komisja. Po co liczyć karty jeszcze raz? Bo Państwowa Komisja Wyborcza chce zabezpieczyć się także przed najgorszym scenariuszem – że urzędnicy z gminy mogą próbować dokonać oszustwa, np. ukraść jakąś liczbę kart, aby je później wykorzystać w celu sfałszowania wyborów. Jeśli nie przeliczy się tych kart za pierwszym razem oraz w dniu głosowania przed otwarciem lokalu, wtedy trudno udowodnić taki proceder. Być może trudno nam sobie wyobrazić taką sytuację, bo zakładamy, że władze samorządowe nie są w stanie posunąć się tak daleko, niemniej tego typu manipulacji wykluczyć nie można. 

Z treści uwag i adnotacji zawartych w protokołach można wyczytać wprost lub między wierszami, że w niektórych komisjach zbagatelizowano obowiązek dwukrotnego przeliczenia wszystkich kart. Niektóre komisje przyjmowały liczbę zadeklarowaną przez drukarnię lub zamiast liczyć karty rano, przed otwarciem lokalu przepisywały liczby ustalone przy odbiorze kart z drukarni (np. komisje nr 93, 121, 123, 132, 143, 150). Problem pojawiał się po zamknięciu lokalu wyborczego, gdy liczba kart, które otrzymała komisja nie była równa sumie kart wydanych (liczba podpisów w spisie) i kart niewykorzystanych, wtedy komisja musiała podać prawdopodobny powód tej rozbieżności.

Gdy niewykorzystanych kart było za mało, cóż mogło się stać? 
1) Komisja mogła wydać za dużo kart wyborcom, np. ktoś mógł dostać kartę dwa razy lub karty mogły się skleić (raczej niemożliwe w przypadku kart do Sejmu, bo miały one postać książeczki). 
2) Ktoś mógł kartę ukraść i wynieść poza lokal. 
3) Nie dopilnowano, aby wyborca, któremu przekazano kartę do głosowania, podpisał się w spisie wyborców. 
4) Mogło dojść do pomyłki przy liczeniu kart – było to najczęstsze wyjaśnienie owej rozbieżności.

A co gdy zostało zbyt dużo niewykorzystanych kart? 
1) Członek komisji mógł pomyłkowo nie wydać wyborcy karty. 
2) Wyborca mógł zbyt zamaszyście podpisać się na spisie uprawnionych do głosowania, co mogło być zinterpretowane jako podpisy większej liczby osób. 
3) Mogło dojść do pomyłki przy liczeniu kart.

Tego typu przypadki miały miejsce w około 40 komisjach w Poznaniu. Do rekordowej rozbieżności doszło w komisji nr 82 (Zespół Szkół nr 7 na os. Zwycięstwa 101), gdzie po zakończeniu głosowania okazało się, że pozostało o 220 niewykorzystanych kart do Senatu mniej niż by to wynikało z wcześniejszych wyliczeń komisji.

Z dostawą do lokalu

Dotychczas, po pierwszym liczeniu, karty i inne materiały wyborcze były przechowywane w budynku, gdzie miało miejsce ich przeliczanie przez członków komisji. W dniu wyborów, rano, przed otwarciem lokalu wyborczego przedstawiciele komisji przyjeżdżali po wszystkie potrzebne materiały i zawozili je do lokalu wyborczego. Tym razem prezydent Poznania wprowadził pewne novum – materiały wyborcze wraz z kartami do głosowania były przywożone do lokali wyborczych już w sobotę, a czasem w niedzielę wyborczą. W związku z tym np. komisja nr 69 (Pływalnia przy ul. Dąbrowskiego 252) miała bardzo utrudnione zadanie przygotowania się do wyborów (przeliczanie kart, stemplowanie, rozdzielenie spisów wyborców, plombowanie urny), ponieważ firma zajmująca się dostarczaniem materiałów wyborczych wraz z kartami, dowiozła je do lokalu dopiero o g. 6:22, czyli niecałe 40 minut przed urzędowo wyznaczoną godziną otwarcia lokalu dla wyborców. Jest jeszcze inny, bardzo ważny aspekt rozwiązania zastosowanego przez władze miasta. Przechowywanie materiałów wyborczych, a w szczególności kart wyborczych, w budynku, gdzie członkowie komisji dokonywali przeliczeń jest o wiele bezpieczniejsze i mniej ryzykowne niż rozwożenie ich po dziesiątkach lokali wyborczych w sobotę przed wyborami lub w dniu wyborów. 

Kłopoty z pieczątką

Uchwała PKW z 25 września 2015 r. wyraźnie zaleca postemplowanie wszystkich kart do głosowania jeszcze przed rozpoczęciem głosowania lub bezpośrednio po otwarciu lokalu, możliwie przed rozpoczęciem wydawania kart wyborcom. Ma to na celu uniknięcie wydawania wyborcom kart nieważnych (bez stempla komisji). Jest to również forma zabezpieczenia samych kart – jeśli ktoś ukradłby postemplowane karty, to nie wykorzysta już ich wrzucając do urny w innym lokalu wyborczym, bo prawdopodobnie przy końcowym przeliczaniu karty te zostałyby wyłapane, uznane za nieważne i znane byłoby ich pochodzenie. Jeśli zaś ktoś ukradłby niepostemplowane karty, to nie byłoby sposobu na ustalenie ich źródła. Mimo to w niektórych komisjach karty były stemplowane w godzinach późniejszych, np. w komisji nr 143 (Szkoła Podstawowa nr 20 na os. Rzeczypospolitej 44) stemplowanie kart odbywało się jeszcze o 13:30, a w komisji nr 83 (Zespół Szkół na os. Wichrowe Wzgórze 111) o 15:45. Zdarzyło się też, że karty były stemplowane nieprawidłowo – zamiast w wyznaczonym miejscu w lewym dolnym rogu, to stempel stawiano w prawym dolnym rogu, gdzie była już pieczęć Okręgowej Komisji Wyborczej. W komisji nr 49 (Zespół Szkół Handlowych przy ul. Śniadeckich 54/58) trzeba było z tego powodu wymienić 125 kart do Sejmu i 705 do Senatu.

Kolekcjonerzy kart

Chyba najczęstszą rozbieżnością była różnica pomiędzy liczbą kart wydanych, a liczbą kart wyjętych z urny. W około 106 komisjach tłumaczona ona była tym, że wyborcy karty pobrali, ale nie wrzucili ich do urny, czyli wynieśli. Nadmienić trzeba, że każdy zauważony przypadek wynoszenia kart należy zgłosić policji, gdyż istnieje możliwość, że takie karty mogą być odstępowane innym osobom lub być przedmiotem handlu (art. 248 pkt 5, art. 250a i art. 251 Kodeksu karnego). Jeśli zaś nie w takim celu karty te były wynoszone, to może były wynoszone w celach kolekcjonerskich? Z uwag zawartych w protokołach końcowych wynika, że osób „kolekcjonujących” karty do Sejmu było 148, a karty do Senatu 171. W komisji nr 200 (Szkoła Pijarów na os. Sobieskiego 114), 3 wyborców dla niepoznaki zamiast kart do Sejmu wrzuciło do urny czyste białe kartki formatu A4. 10 kolekcjonerów kart do Sejmu było w komisji nr 223 (Zespół Szkół przy ul. Leśnowolskiej 35), a aż 21 kolekcjonerów kart do Senatu było w komisji nr 182 (Szkoła Podstawowa nr 80 przy ul. Pogodnej 84).

Są i emocje

Wybory podpatrywali również obserwatorzy zagraniczni, trafili oni do kilku komisji w Poznaniu (nr 51, 67, 68, 105, 106 i 240). Gdyby byli w komisji nr 58 (MOPR przy ul. Długosza 18a) mogliby być świadkami niecodziennego zdarzenia - około g. 19:00 młody człowiek przez chuligańskie zachowanie zakłócił przebieg głosowania, ukradł klucz do pomieszczenia, w którym odbywało się głosowanie, a następnie uciekł. Widać zatem, że praca w komisji wyborczej może być bardzo emocjonująca.

Jan Sulanowski
Fot. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta

Czytaj też:

Parlament 2015. Jak głosowano w obwodach zamkniętych? Mikroanaliza
Jak głosowano w szpitalach, domach pomocy społecznej, domach studenckich i aresztach?

Referendum 6 września w Poznaniu – kto zaangażował się w obsadę komisji obwodowych?
21 organizacji zgłaszało w Poznaniu kandydatów do obwodowych komisji wyborczych. Były to również stowarzyszenia i fundacje, za którymi ukrywały się partie polityczne. Jakie to były organizacje i jaka była ich sprawność?

wtorek, 6 października 2015

Czy na Świerczewie pojawią się nowe działki usługowe?

Miejska Pracownia Urbanistyczna w Poznaniu przedstawiła projekty miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (mpzp) dla okolic Fortu IX oraz rejonu ulicy Bohaterów Westerplatte. 6 września uczestniczyłem w dyskusji publicznej nad tymi projektami w Urzędzie Miasta Poznania. Moją szczególną uwagę zwróciły 2 działki, które miałyby być przeznaczone pod zabudowę usługową.

Pierwsza działka znajduje się w obrębie ulic Rawickiej, Ponieckiej, Gostyńskiej i Milickiej.

Widok na mapie Google.
Wycinek projektu mpzp "Fort IX"
Działka ta jest własnością Miasta Poznania i jest nieużytkiem. W praktyce rośnie tam trawa, krzewy i drzewa, a mieszkańcy parkują samochody. 

Projekt przewiduje przeznaczenie tego terenu pod zabudowę usługową, co oznacza, że Miasto zamierza go sprzedać. Zabudowa może zająć do 45% działki (nie mniej niż 700 m kw.), powierzchnia biologicznie czynna nie może zajmować mniej niż 15% powierzchni. Wysokość budynków musi się mieścić w zakresie 7-10 metrów. Gdyby przyszły właściciel chciał tam prowadzić sprzedaż, to obiekty handlowe mogą zajmować maksymalnie 300 m kw.

Druga działka znajduje się w obrębie ulic Bohaterów Westerplatte, Kołłątaja i Rejewskiego.

Widok na mapie Google.
Wycinek projektu mpzp "Rejon ulicy Bohaterów Westerplatte"
Również ta działka jest własnością Miasta Poznania i ma status nieużytku. Rośnie tam trawa i drzewa, a mieszkańcy ulicy Rejewskiego parkują tam samochody.

Projekt przewiduje przeznaczenie tego terenu pod zabudowę usługową (Miasto zamierza ją sprzedać). Na działce zabudowa może wynosić maksymalnie 55% powierzchni, a powierzchnia biologicznie czynna minimum 25%. Wysokość zabudowy może wynosić do 12 metrów, powierzchnia budynku nie może być mniejsza niż 1000 m kw. Nie będą mogły być tam zlokalizowane obiekty handlowe o powierzchni większej niż 300 m kw.

W mojej ocenie w sprawie przeznaczenia tych działek powinni wypowiedzieć się mieszkańcy. Czy zabudowa usługowa nie będzie im przeszkadzać, czy może będą sobie życzyli, aby nieużytkom nadać np. status terenów zielonych? Uwagi można składać do 13 listopada w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej przy ul. Prusa 3.

Jeśli chodzi o pierwszą omawianą działkę, to nie mam żadnych osobistych preferencji dotyczących jej przeznaczenia. Tutaj chciałbym zapytać o zdanie mieszkańców. Natomiast w przypadku działki przy ulicy Boh. Westerplatte osobiście skłaniam się za tym, aby nie przeznaczać jej pod zabudowę usługową, lecz zamienić ten nieużytek na teren zielony oraz wyznaczyć od strony ulicy Rejewskiego miejsca parkingowe dla mieszkańców. Jest to bardzo piękna okolica, gdzie jest dużo zieleni, a pozostałości bunkrów u zbiegu ulic Kołłątaja i Boh. Westerplatte stanowią interesujący akcent. Postawienie tam jakichkolwiek budynków obniżyłoby walory krajobrazowe.

Jan Sulanowski

wtorek, 25 sierpnia 2015

Referendum 6 września w Poznaniu – kto zaangażował się w obsadę komisji obwodowych?

2159 osób zostało członkami obwodowych komisji do spraw referendum. Oprócz 254 osób zgłoszonych przez prezydenta Poznania, które miały zagwarantowane miejsce w komisjach, zostali zgłoszeni również ludzie z 21 organizacji. Część tych organizacji jest powszechnie znana, ale o większości z nich mało kto słyszał wcześniej. Jesteście Państwo ciekawi, kto i w jakim stopniu jest w Poznaniu zaangażowany w referendum od strony monitoringu wyborczego?




254 członków komisji to osoby zgłoszone przez prezydenta miasta Poznania. Są to najczęściej pracownicy instytucji, w których mieszczą się lokale wyborcze, a więc szkół, szpitali, domów pomocy społecznej, domów studenckich i aresztów. Dodatkowym zadaniem większości z nich jest m.in. obsługa informatyczna, a poza tym zawsze w komisji przyda się ktoś, kto wie, gdzie zaparzyć herbatę lub zostawić płaszcz. Osoby te zostały przydzielone odgórnie, dlatego znajdują się w 100% komisji.

237 członków komisji to osoby zgłoszone przez partię Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego PiS ma członków w 93% komisji, a nie w 100%? Wynika to z przepisów wyborczych, które przewidują, że maksymalna liczba członków komisji obwodowych wynosi 9 osób, w tym 1 osoba jest przydzielona przez prezydenta miasta (burmistrza, wójta). Każdy komitet (podmiot uprawniony) może do danej komisji zgłosić 1 kandydata, ale jeśli do danej komisji kandydatów na członków zgłosi większa liczba komitetów niż 8, wtedy musi odbyć się losowanie. Zatem w przypadku komitetów statystycznie niemożliwe jest osiągnięcie 100% obłożenia komisji w Poznaniu. W przypadku wyborów samorządowych w 2014 roku zainteresowanie ze strony komitetów wyborczych było tak duże, że 60-procentowe obłożenie komisji przez członków danego komitetu można było uznać za sukces – losowanie odbyło się wtedy dla 240 komisji.

231 członków komisji to osoby zgłoszone przez partię Sojusz Lewicy Demokratycznej, co oznacza, że osoby oddelegowane przez tę partię znajdują się w 91% komisji. Wynik niewiele gorszy od PiS, jednak znacznie lepszy od partii Platforma Obywatelska, która ma 194 członków, a więc obsadziła 76% komisji. To dziwne, że w mateczniku PO, partia ta nie znalazła wystarczającej liczby chętnych do pracy w komisjach, tym bardziej, że referendum 6 września to inicjatywa prezydenta Bronisława Komorowskiego, a pomysł ten ochoczo poparli senatorowie z PO.

Zaskoczeniem jest liczba 152 członków zgłoszonych przez Fundację Kisiela (60% komisji). Jej fundatorem jest Janusz Korwin-Mikke, ale prezesem jest Adam Woch. Jest to zatem alter ego partii KORWiN, która oficjalnie nie chce mieć z referendum nic wspólnego, ale nieoficjalnie chce mieć oko na pracę komisji.

148 członków komisji to osoby zgłoszone przez partię Polskie Stronnictwo Ludowe (58% komisji). Zadziwiające jest, że PSL mający w naszym mieście śladowe poparcie, jest na tyle zorganizowany, że zawsze znajdzie chętnych do obsadzania komisji.

135 członków komisji zostało zgłoszonych przez partię Twój Ruch (53%), co oznaczać może, że w takich miastach jak Poznań lewicowa awangarda posiada organizacyjne zaplecze.

110 członków komisji zostało zgłoszonych przez Fundację Promocji Mediacji i Edukacji Prawnej Lex Nostra (43%). Jej założycielem i dyrektorem jest przedsiębiorca Maciej Lisowski, a w radzie fundacji zasiadają m.in. biznesmen Andrzej Voight (przewodniczący), biznesmen i poseł Tomasz Górski oraz przewodniczący stowarzyszenia Primum non nocere dr Adam Sandauer. Fundacja współdziała z Ruchem Kontroli Wyborów, a ponadto wspiera takie inicjatywy jak organizowanie prawyborów na wzór amerykański, za czym optują woJOWnicy Pawła Kukiza oraz popierają inicjatywę Łukasza Gibały „Kierunek zmiana” polegającą na sprzeciwie wobec finansowania partii politycznych z budżetu.

Również 110 członków komisji ma Fundacja im. Bolesława Chrobrego (43%). Prezesem zarządu fundacji jest Sylwester Chruszcz, architekt związany ze środowiskiem narodowców, który był europosłem z ramienia Ligi Polskich Rodzin. Wiceprezesem zarządu fundacji jest Rafał Wiechecki, adwokat, który był posłem z ramienia LPR oraz ministrem gospodarki morskiej. Fundacja w Poznaniu prowadziła zaciąg do komisji wyborczych we współpracy z innymi środowiskami patriotycznymi.

109 członków komisji ma Fundacja Szansa dla Gmin (43%). Jej prezesem jest Jan Sochocki, członek prezydium rady krajowej partii Samoobrona RP. Siedziba fundacji znajduje się pod tym samym adresem co związek zawodowy Samoobrona. Zgromadzenie tak dużej liczby osób chętnych do pracy w komisjach z ramienia tego środowiska, i to na dodatek w mieście, należy uznać za sukces.

Rozczarowująca jest liczba członków komisji zgłoszonych z ramienia Stowarzyszenia na Rzecz Zmiany Systemu Wyborczego – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, która wynosi 107 osób (42%). To pokazuje jak błędnej diagnozy dokonał prezydent Bronisław Komorowski, który chcąc pozyskać wyborców Pawła Kukiza wpadł na pomysł organizacji referendum, w którym kluczowe pytanie dotyczy właśnie wprowadzenia okręgów jednomandatowych. To również pokazuje, że błędnej diagnozy dokonał sam Kukiz, który uzyskał wysokie poparcie nie dlatego, że jest orędownikiem JOW-ów, ale dlatego, że wpisał się w ogólną niechęć społeczną do klasy politycznej i ostro krytykował rządzącą od 8 lat Platformę Obywatelską. Ta organizacyjna niemoc woJOWników w Poznaniu wróży bardzo niską frekwencję w referendum. Widać tu także związek ze spadkiem poparcia w sondażach ugrupowania tego rockmana.

98 członków komisji zostało zgłoszonych z ramienia związku zawodowego Samoobrona (38%). Jeśli dodamy tę liczbę do liczby członków zgłoszonych przez fundację Szansa dla Gmin, to uzyskamy grupę 207 osób, co by wskazywało, że potencjał organizacyjny tego środowiska w Poznaniu jest bardzo wysoki, dużo wyższy niż PSL-u.

72 członków komisji zostało zgłoszonych przez stowarzyszenie Wspólnota (28%), na czele którego stoi Tadeusz Bartold. Bartold zaangażowany był w POPiS, czyli Porozumienie Organizacji Patriotycznych i Solidarnościowych, gdzie pełnił funkcję sekretarza generalnego. POPiS został utworzony na potrzeby wyborów samorządowych, a na jego czele stał Paweł Kukiz. Bartold uczestniczył w wielu inicjatywach zjednoczeniowych, np. Krajowego Porozumienia Samorządowego, Lidze Narodowej, Ruchu Społecznym Porozumienia Narodowego, Zjednoczeniu Organizacji Samorządowych, startował także do sejmu z listy Polskiej Partii Pracy.

50 członków komisji zostało zgłoszonych przez stowarzyszenie Młodzi Demokraci (19%), które jest młodzieżówką Platformy Obywatelskiej.

44 członków komisji zgłosiło stowarzyszenie Ruch Obrony Obywateli z siedzibą w Poznaniu przy ul. Wrocławskiej 6 (17%). Jest ono związane personalnie z partią Kongres Nowej Prawicy. Czyli powtarza się w tym przypadku model zastosowany przez partię KORWiN

34 członków komisji reprezentuje Fundację Aktywności Lokalnej (13%), której inicjatorami byli Iwona i Jacek Janiccy z Poznania. Fundacja prowadzi działalność polegającą na aktywizacji społecznej i zawodowej. Iwona Janicka jest z partii Nowoczesna Ryszarda Petru.

27 członków komisji zgłosiło stowarzyszenie Obywatele Przeciw Bezprawiu (10%). Jego szefem jest Janusz Sanocki, były burmistrz Nysy, który był opozycjonistą w czasach komunizmu. Jest zwolennikiem JOW-ów.

22 członków komisji wprowadziło Stowarzyszenie Patriotyczne i Samorządowe Ojczyzna Rodzina Sprawiedliwość (8%). Jego współzałożycielem jest Marcin Dybowski, właściciel wydawnictwa Antyk, związany z ruchem Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę oraz jeden z twórców Ruchu Kontroli Wyborów.

18 członków komisji zgłosiło stowarzyszenie Prawo do Miasta (7%), które wystawiło swoich kandydatów w ostatnich wyborach do rady miasta Poznania i uzyskując 1 mandat. Liczba ta wskazuje na to, że owo stowarzyszenie zainteresowało się tematem obsady komisji wyborczych w ostatniej chwili.

5 członków komisji zgłosiło stowarzyszenie Młodzież Rzeczypospolitej (2%), związane z Prawicą Rzeczypospolitej, której liderem jest Marek Jurek.

3 członków komisji jest z Fundacji Lepsza Polska (1%), na której czele stoi Jadwiga Emilewicz z Polski Razem Zjednoczonej Prawicy.

2 członków komisji jest z Fundacji Samorządność i Demokracja (1%), której przewodzi Sławomir Potapowicz, wiceprzewodniczący partii Stronnictwo Demokratyczne. Liderem SD jest Paweł Piskorski.

Na podstawie powyższego zestawienia widać, że największe zdolności mobilizacyjne wykazały partie polityczne zgłaszające członków komisji pod własnym szyldem lub ukrywające się pod szyldem fundacji i stowarzyszeń. Rozczarowuje niski poziom zorganizowania najbardziej zainteresowanych wynikiem referendum, a więc zwolenników JOW-ów. Chyba czkawką odbiją im się słowa Pawła Kukiza z 27 maja, który zachwycony swoim wynikiem wyborczym w pierwszej turze wyborów prezydenckich wieszczył zwycięstwo w referendum oraz w wyborach parlamentarnych wierząc w skuteczność budowania struktury bez struktur:

Mnóstwo osób atakuje mnie pytaniami – "Kto jest koordynatorem w naszym mieście (na wsi)"? A po co Wam TERAZ koordynator, kierownik, szef, przewodniczący, dyrektor, czy Bóg wie kto tam jeszcze? Mało ich macie na co dzień? W polityce, w pracy?

Jak widać tym razem intuicja zawiodła muzyka. Skoro środowisko zwolenników JOW-ów nie było w stanie zorganizować lepiej monitoringu wyborczego, a kampania referendalna jest prawie niezauważalna, to na jaki wynik może liczyć Kukiz w wyborach parlamentarnych?

Jan Sulanowski