środa, 3 stycznia 2018

Czy rura jest apolityczna? Analiza prac nad poprawkami do budżetu Poznania na 2018 r.

Nie napisałbym tego tekstu, gdyby nie następujące słowa: „Odłóżmy na bok jakieś emocje polityczne, bo tak naprawdę wszyscy działamy na rzecz poznaniaków (…). Nie możemy patrzeć przez pryzmat tego, że za rok są wybory i być może będziemy nadal pełnić swoje mandaty, a być może nie”. Wypowiedział je Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania na sesji budżetowej 21 grudnia 2017 r. Z jednym się zgodzę, nie wiemy, kto znajdzie się w organach władzy publicznej poznańskiego samorządu po najbliższych wyborach samorządowych w 2018 r., jednak reszta wypowiedzi prezydenta to oczywisty pic, na co wskazuje poniższa analiza tego, jak wyglądał przebieg prac nad poprawkami budżetowymi zgłoszonymi przez radnych.

Jak wygląda tworzenie budżetu? Najpierw prezydent prezentuje projekt budżetu, a następnie radni mogą do niego zgłaszać poprawki w imieniu swoim, w imieniu swoich klubów lub w imieniu komisji tematycznych, przy czym poprawki komisyjne muszą być zaakceptowane przez większość członków danej komisji. Dalej poprawki oraz budżet są opiniowane przez komisję budżetu i finansów oraz nadzoru właścicielskiego. Potem opinię na temat poprawek wydaje prezydent, który ma możliwość akceptowania ich w formie autopoprawki. Na końcu, na sesji budżetowej rada miasta głosuje nad nieuwzględnionymi lub tylko w części uwzględnionymi przez prezydenta poprawkami oraz nad końcowym kształtem budżetu.

W tym roku poznańscy radni z Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Zjednoczonej Lewicy, Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego i Prawa do Miasta zgłosili aż 509 poprawek:

Tak duża ilość propozycji zmian skłoniła komisję budżetu i finansów oraz nadzoru właścicielskiego do tego, aby odstąpić od opiniowania poszczególnych poprawek, a zamiast tego wydać ogólnikową rekomendację, aby przyjąć budżet z poprawkami zgodnie z interesem społecznym i możliwościami finansowymi. Jak widać w tabeli, najwięcej poprawek do budżetu zgłosili radni PO, co jest o tyle symptomatyczne, że autorem projektu budżetu był przecież prezydent także będący członkiem PO. Tych 211 poprawek świadczyło albo o „konflikcie w rodzinie”, albo o tym, że radni chcieli się pochwalić w zbliżającej się kampanii wyborczej inwestycjami będącymi ich zasługą.

Wróćmy jednak do procedury. Prezydent wydał opinię na temat poprawek i część z nich uwzględnił w formie autopoprawki – dokładnie 184 poprawki (36%):



Warto przyjrzeć się bliżej, według jakich reguł poprawki były uwzględniane przez prezydenta. Po pierwsze, nieistotne było źródło finansowania poprawek wskazane przez radnych, dlatego że prezydent uwzględniając daną poprawkę i tak dostosowywał źródło do swojej wizji budżetu. Po drugie, podanie adekwatnej kwoty poprawki nie było warunkiem bezwzględnym, ponieważ prezydent w autopoprawce wiele razy korygował kwoty poprawek zmniejszając je, a czasem zwiększając. Jednak zawartość merytoryczna wniosku również nie była decydująca. Jak pokazują dane procentowe, czynnikiem decydującym o przyjęciu danej poprawki była przynależność polityczna jej autora. Poprawki komisyjne, które miały charakter „ponadpartyjny” nie były tak poważane przez prezydenta jak poprawki zgłoszone przez radnych PO, ZL czy PdM (koalicja rządząca Poznaniem). Z kolei poprawki zgłoszone przez radnych PiS i PRO (opozycja) były najmniej poważane przez prezydenta, a w zasadzie powinienem powiedzieć, że zostały całkowicie przez prezydenta zignorowane, co niniejszym wyjaśniam.

Okazuje się, że wiele z tych 184 uwzględnionych przez prezydenta poprawek powtarzało się – dwukrotnie, trzykrotnie, a nawet… sześciokrotnie. Oto kilka przykładów. Poprawki nr 257 i 289 – obie zostały zgłoszone przez PO i dotyczyły budowy boiska na Nadolniku. Postulat rewaloryzacji parku Drwęskich został zgłoszony przez PdM (nr 21), PO (nr 198) i ZL (nr 457). Natomiast poprawka dotycząca rozbudowy Przedszkola Nr 121 o dodatkowe 3 oddziały została zgłoszona aż sześciokrotnie – przez Komisję Oświaty i Wychowania (nr 14), PO (nr 265 i 269), ZL (nr 287) i PiS (nr 463 i 465). Analizując treść poprawek przyjętych przez prezydenta okazuje się, że w sensie rzeczowym nie było ich 184, ale 131. Ciekawe, że wszystkie poprawki uwzględnione przez prezydenta, które były zgłoszone przez PiS lub PRO, były zgłoszone również przez reprezentantów rządzącej koalicji. Twierdzę, że żadna poprawka PiS lub PRO nie zostałaby uwzględniona, gdyby podobnej nie zgłosili radni koalicji rządzącej.

Świetną ilustrację wyżej postawionej tezy stanowią poprawki zgłoszone przez radnego PiS, Michała Boruczkowskiego. Zgłosił ich aż 100, z czego 76 to były poprawki, których od początku do końca sam był autorem, natomiast pozostałe 23 poprawki były dokładną kopią poprawek PO, a 1 była kopią poprawki ZL. Oczywiście żadna z autorskich poprawek Michała nie została uwzględniona, z kolei 15 ze skopiowanych przez niego poprawek zostało uwzględnionych. Tak samo było również z moją jedyną uwzględnioną poprawką (a zgłosiłem ich w sumie 20, w tym 3 jako komisyjne) – budowa ścieżki rowerowej na Wildzie została uwzględniona przez prezydenta tylko dlatego, że taką samą zgłosił radny PdM. Nie inaczej było z uwzględnionymi przez prezydenta poprawkami Lidii Dudziak i Michała Grzesia z PiS.

Dalsze prace nad budżetem wyglądały w ten sposób, że radni PO, ZL i PdM na sesji budżetowej mieli wycofać wszystkie swoje nieuwzględnione przez prezydenta poprawki i głosować przeciw wszystkim innym poprawkom, również tym komisyjnym. Jakiekolwiek argumenty by nie padały w czasie sesji budżetowej, żadna poprawka niezaakceptowana przez prezydenta nie miała szans przejść w głosowaniu. Wynik był z góry przesądzony, nawet gdy niektórzy radni koalicji na moment się wyłamywali poprzez wstrzymanie się, rezygnację z głosowania lub pozorowanie nieobecności poprzez wyjęcie magnetycznej karty do głosowania z czytnika tylko na czas głosowania (tutaj mogły się zdarzyć wyjścia higieniczne, dlatego trudno bez dokładniejszego oglądu orzec, kiedy miał miejsce unik). Niektórym radnym koalicji zdarzyło się nawet głosować za poprawkami, które miały być odrzucone.

Oto kilka przykładów „odstępstw”: w PO Andrzej Rataj zagłosował za 4 poprawkami, a przy 6 poprawkach zrezygnował z głosowania (głównie w sprawach dotyczących Starego Miasta), natomiast Małgorzata Woźniak zagłosowała za 1 poprawką, a przy 5 zrezygnowała z głosowania (głównie sprawy dotyczące Kiekrza); z ZL Katarzyna Kretkowska wstrzymała się 2 razy (dodatkowe tablice ITS i witraż w Teatrze Animacji), zaś Tomasz Wierzbicki z PdM zagłosował 1 raz za (zwiększenie liczby etatów w MPU). Widać zatem, że odstępstwa ze strony radnych koalicji możliwe były, tym bardziej, że i tak nie wpływały na sumaryczny wynik głosowań. Radni PiS głosowali generalnie za uwzględnieniem poprawek, aczkolwiek bywało, że głosowali przeciw (najczęściej Artur Różański – 48 razy), wstrzymywali się (najczęściej Janusz Kapuściński – 35 razy) i rezygnowali z głosowania (najczęściej Ewa Jemielity – 38 razy). Troje radnych PRO głosowało głównie za poprawkami.

Z powyższej analizy wypływa oczywista konkluzja – wbrew oficjalnym deklaracjom, okazało się, że w Poznaniu rządzonym przez Jacka Jaśkowiaka rury mają bardzo sprecyzowane poglądy polityczne, nawet jeśli zarzekają się, że mają społecznikowski rodowód. Wszystkie moje tezy są weryfikowalne – wystarczy przejrzeć archiwum LIX sesji budżetowej Rady Miasta Poznania, dostępne na stronie http://bip.poznan.pl/bip/sesje/lix-budzetowa,72486/.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz