W mediach pełno jest analiz socjologicznych i politologicznych paryskiego zamachu. Wszyscy są pod wrażeniem ogromu tej tragedii, zuchwałości i bezwzględności terrorystów. Nie znalazłem jednak jeszcze wypowiedzi, w której zwrócono by uwagę, iż terroryści otworzyli ogień w momencie wykonywania satanistycznego utworu i to na do dodatek w piątek, trzynastego dnia miesiąca.
Lider zespołu, Jesse Huges. |
W sali koncertowej Bataclan w Paryżu, w której w piątek, 13
listopada 2015 r. doszło do mordu na blisko 100 osobach, odbywał się koncert
kalifornijskiej grupy rockowej o nazwie Eagles od Death Metal. W Internecie
znajduje się nagranie
przedstawiające ten moment. Strzały islamskich terrorystów padły w chwili,
gdy muzycy śpiewali utwór pod tytułem "Kiss The Devil" („Pocałuj
Diabła”). Utwór zawiera m.in. takie słowa:
„Who'll love the devil?
Who'll sing his song?
I will love
the devil and his song!
Who'll love the devil?
Who'll kiss his tongue?
I will kiss
the devil on his tongue!”
Jesse Huges. |
Muzykom udało się ujść z życiem z masakry. Niestety blisko
100 widzom wymierzony został pocałunek śmierci. Nie chcę wysuwać daleko idących
tez, ale pojawiają się w mojej głowie pytania. Czy dla terrorystów miało
znaczenie, że ten piątek był trzynastym dniem miesiąca, że układało im się to w
jakąś okultystyczną całość? Czy celowo wdarli się na koncert grupy śpiewającej
piosenkę o satanistycznym przesłaniu? Czy te skojarzenia opierają się jedynie
na zbiegu okoliczności? Czy można to traktować jako złowrogi znak, znak
czasów?
Jesse Huges. |
Postrzegamy terrorystów, szczególnie tych spod znaku Państwa
Islamskiego, jako bandytów, morderców, którzy sieją zniszczenie i są
ucieleśnieniem zła – bo niszczą starożytne zabytki, zadają ból, cierpienie,
mordują i są bestialscy. Natomiast z wielu wypowiedzi radykalnych islamistów
wynika, że z kolei oni postrzegają kraje zachodnie jako wcielenie zła. I nie
chodzi tu tylko o to, że islam nie jest w tych krajach dominującym wyznaniem,
że bywa obiektem szyderstw (casus „Charlie Hebdo”). W tym przekonaniu
utwierdzać ich może to, że liberalny Zachód, wyrzeka się jakiejkolwiek religii
i pogrąża się w zepsuciu moralnym. Nawet więcej, liberalny Zachód nie widzi
niczego złego w literalnym czczeniu Szatana, który stał się maskotką
popkultury, jedną z dostępnych opcji estetyczno-etycznych.
Jesse Huges. |
Spójrzmy na to z perspektywy naszej religii. Dla chrześcijan
diabeł nie jest wytworem ludzkiej wyobraźni, ale realnym bytem duchowym, który
jest przeciwnikiem Boga, zwalcza dobro i chce zgubić człowieka. W tym aspekcie
islamscy fanatycy przekonani o tym, że mordując paryżan walczą z diabłem, tak naprawdę
byli narzędziami w jego ręku. Zachód systematycznie, od czasów oświecenia,
odcina się od swoich korzeni religijnych, burzy tradycyjny porządek moralny.
Symbolem tej zmiany okazała się gilotyna Wielkiej Rewolucji... Francuskiej. W kulturze,
w której króluje permisywizm, a ulubioną rozrywką intelektualną jest
relatywizowanie i dekonstrukcja, postać Szatana została wyparta ze zbiorowej
świadomości.
Bataclan. |
Tymczasem diabeł dał znów o sobie znać. Zamach w Paryżu okazał
się szatańską grą, w której po przeciwnych stronach stanęli islamski terrorysta
oraz zlaicyzowany Europejczyk. Przegrali obaj, wynikiem jest tylko zniszczenie
i śmierć. Świadomość tego może być przerażająca, a wręcz paraliżująca. Jednakże
chrześcijanie znajdują pocieszenie – wiedzą, że Pan jest blisko i że Dobro zwycięży.
Przed Bataclan po masakrze. |
Dobrze, że paryska tragedia jest przedmiotem wnikliwych
analiz, w których biorą udział publicyści, politycy, socjologowie, ekonomiści,
kulturoznawcy, czy też osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Warto jednak
spojrzeć na tę sprawę również z innej strony. Nawet ateiści i agnostycy mogą
się wszak zgodzić się z tym, że są rzeczy w niebie i na ziemi, o których nie
śniło się filozofom.
Polub profil autora >>> Jan Sulanowski
Zapisz się na newsletter >>> kliknij
fot.
www.facebook.com/eaglesofdeathmetal
www.djoybeat.com
or-politics.com
Bardzo ciekawy artykuł - w pewnym sensie zartykułowane były moje przemyślenia, które broniły się przed formacją słowa ze względu na potencjalną absurdalność jakie mogłyby przywdziać w tym naszym ultra-racjonalnym i materialnym świecie. A śmię nawet twierdzić, że jest to właśnie naszą słabością i mocno wykorzystywaną przez bandytów z ugrupowań terrorystycznych jak ISIS. Jakkolwiek cała istota tego "państwa" kipi cynizmem (ba, jest wręcz kulminacją cynizmu napędzającego bieg historii całego XX wieku - zasila je całe przecież materialne "zło", pieniądz, ropa, rabunki, a fani teorii konspiracyjnych jeszcze by to przygwoździli jako marionetke CIA) to jednak jej oddani członkowie-wojownicy zdają się być kompletnie wyzwoleni, jeśli nie wypaczeni z przyziemnych, racjonalnych potrzeb. Są gotowi bez skrupółów pójść w ogień (mordując przy tym oczywiście rzeszę niewinnych osób) i zginąć dla niematerialnych i już na pewno niezrozumiałych dla więkoszci nas ideałów. A w moim odczuciu generalnie w Zachodnim świecie ideałów zabrakło, są blade, kruche, namacalne, przetwarzalne, w końcu tylko i wyłącznie na dobro materialne. Równość, wolność są piękne i warte obrony bezargumentacyjnie. Ale właśnie ta warstwa, która najlepiej właśnie chyba określić metafizyczną zdaje się zanikać, jeśli już nie zniknęła. Łatwo jest dziś być ateistą, łatwo być wyzwolony myślowo, czy nawet seksualnie, łatwo zrealizować swoje ambicje, marzenia, generalnie nam jest łatwo wiele rzeczy dziś zrobić, a ta łatwość pozbawiła nas możliwości obrony przed złem najgorszym. A nie ma co ukrywać i racjonalizować, modrowanie jest i zawsze będzie złem. Ale zamiast posiadać zasób ideałów tzw. "dobrych", my wolimy wszystko wyrównywać, legalizować i racjonalizować. Jakkiekolwiek ideały napędzają tych fanatyków, mają one na pewno silne podłoże metafizyczne, nigdy bym nie chciał ich poznać, ale tak jak Naziści, którzy zaskoczyli nas niespotykanym potępem techonlogicznym w swoim morderczym planie - ich napędzała do pewnego stopnia alchemia i ogromna ponadziemska wiara w ich misję. Konsekwencji oczywiście przytaczać nie trzeba, ale mam nadzieje, że ich skali nie dorównają nasi współcześni Naziści, czyli ISIS, choć zmierzają ku niej nieprzerwanie. Ludziom Zachodu nie brakuje, broni, armii, pieniędzy i iphone'nów - ale jak widać, ludziom z ISIS tego także nie brakuje, a mają w ogronej przewadze właśnie zasób - podkreślam jakkolwiek spaczonych i urojonych - ideałów, kwestii metafizycznych. Dlatego warto faktycznie uderzać w ten problem nie tylko intelektualnie i geopolitycznie, ale postawić sobie pytanie, które wykraczają poza ten powszechnie uzasadniający ziemskie status quo schemat. Warto przynajmniej zacząć się zastanawiać nad naszą kondycją duchową i nie kojarzyć tego jedynie z jakąś "niemodną" religią.
OdpowiedzUsuńDziękuję za bardzo głęboki i przemyślany komentarz.
OdpowiedzUsuń