poniedziałek, 2 listopada 2015

Cuda nad urną. Ciekawostki z komisji obwodowych w Poznaniu

Tematy wyborcze: W której komisji skradziono klucze do lokalu wyborczego? Ilu mieszkańców Poznania kolekcjonuje karty wyborcze? Która komisja pomyliła się o 220 kart? Dlaczego w jednej z komisji trzeba było wymienić ponad 800 kart?


418.109 osób w Poznaniu miało prawo wziąć udział w wyborach parlamentarnych 25 października 2015 r., skorzystało z niego 61,6% obywateli (257.689 osób). Mogli oddać głos w jednej z 256 obwodowych komisji. Wiemy kto zostanie w naszym okręgu posłem, ale nie każdy wie jakie cuda działy się w niektórych komisjach.

Po co tyle liczenia?

Prawo wyborcze wymaga, aby członkowie komisji dokładnie przeliczyli karty do głosowania. Pierwszy raz karty są liczone przy odbiorze z drukarni przez członków komisji w Urzędzie Miasta. Dlaczego? Chociażby po to, aby sprawdzić drukarnię, czy nie przysłała za mało kart i żeby każda komisja była zaopatrzona w odpowiednią ich liczbę. Wiadomo, że na 100% frekwencję nie ma co liczyć, ale nie wolno dopuścić do sytuacji, w której jakiś wyborca zostanie pozbawiony prawa głosu, bo zabrakło kart do głosowania. Poza tym przeliczenie wszystkich kart to także okazja do wykrycia kart wadliwych, np. takich, na których nie ma nazwisk wszystkich kandydatów – a takie przypadki w Polsce miały miejsce, również przy okazji tych wyborów. Pierwsze liczenie odbywa się kilka dni przed wyborami, zatem w razie potrzeby jest możliwe dodrukowanie prawidłowych kart.

Drugi raz wszystkie karty muszą być przeliczone rano, w dniu wyborów, jeszcze przed otwarciem lokalu wyborczego dla wyborców. Tę liczbę wpisuje się do protokołu końcowego jako liczbę kart, które otrzymała komisja. Po co liczyć karty jeszcze raz? Bo Państwowa Komisja Wyborcza chce zabezpieczyć się także przed najgorszym scenariuszem – że urzędnicy z gminy mogą próbować dokonać oszustwa, np. ukraść jakąś liczbę kart, aby je później wykorzystać w celu sfałszowania wyborów. Jeśli nie przeliczy się tych kart za pierwszym razem oraz w dniu głosowania przed otwarciem lokalu, wtedy trudno udowodnić taki proceder. Być może trudno nam sobie wyobrazić taką sytuację, bo zakładamy, że władze samorządowe nie są w stanie posunąć się tak daleko, niemniej tego typu manipulacji wykluczyć nie można. 

Z treści uwag i adnotacji zawartych w protokołach można wyczytać wprost lub między wierszami, że w niektórych komisjach zbagatelizowano obowiązek dwukrotnego przeliczenia wszystkich kart. Niektóre komisje przyjmowały liczbę zadeklarowaną przez drukarnię lub zamiast liczyć karty rano, przed otwarciem lokalu przepisywały liczby ustalone przy odbiorze kart z drukarni (np. komisje nr 93, 121, 123, 132, 143, 150). Problem pojawiał się po zamknięciu lokalu wyborczego, gdy liczba kart, które otrzymała komisja nie była równa sumie kart wydanych (liczba podpisów w spisie) i kart niewykorzystanych, wtedy komisja musiała podać prawdopodobny powód tej rozbieżności.

Gdy niewykorzystanych kart było za mało, cóż mogło się stać? 
1) Komisja mogła wydać za dużo kart wyborcom, np. ktoś mógł dostać kartę dwa razy lub karty mogły się skleić (raczej niemożliwe w przypadku kart do Sejmu, bo miały one postać książeczki). 
2) Ktoś mógł kartę ukraść i wynieść poza lokal. 
3) Nie dopilnowano, aby wyborca, któremu przekazano kartę do głosowania, podpisał się w spisie wyborców. 
4) Mogło dojść do pomyłki przy liczeniu kart – było to najczęstsze wyjaśnienie owej rozbieżności.

A co gdy zostało zbyt dużo niewykorzystanych kart? 
1) Członek komisji mógł pomyłkowo nie wydać wyborcy karty. 
2) Wyborca mógł zbyt zamaszyście podpisać się na spisie uprawnionych do głosowania, co mogło być zinterpretowane jako podpisy większej liczby osób. 
3) Mogło dojść do pomyłki przy liczeniu kart.

Tego typu przypadki miały miejsce w około 40 komisjach w Poznaniu. Do rekordowej rozbieżności doszło w komisji nr 82 (Zespół Szkół nr 7 na os. Zwycięstwa 101), gdzie po zakończeniu głosowania okazało się, że pozostało o 220 niewykorzystanych kart do Senatu mniej niż by to wynikało z wcześniejszych wyliczeń komisji.

Z dostawą do lokalu

Dotychczas, po pierwszym liczeniu, karty i inne materiały wyborcze były przechowywane w budynku, gdzie miało miejsce ich przeliczanie przez członków komisji. W dniu wyborów, rano, przed otwarciem lokalu wyborczego przedstawiciele komisji przyjeżdżali po wszystkie potrzebne materiały i zawozili je do lokalu wyborczego. Tym razem prezydent Poznania wprowadził pewne novum – materiały wyborcze wraz z kartami do głosowania były przywożone do lokali wyborczych już w sobotę, a czasem w niedzielę wyborczą. W związku z tym np. komisja nr 69 (Pływalnia przy ul. Dąbrowskiego 252) miała bardzo utrudnione zadanie przygotowania się do wyborów (przeliczanie kart, stemplowanie, rozdzielenie spisów wyborców, plombowanie urny), ponieważ firma zajmująca się dostarczaniem materiałów wyborczych wraz z kartami, dowiozła je do lokalu dopiero o g. 6:22, czyli niecałe 40 minut przed urzędowo wyznaczoną godziną otwarcia lokalu dla wyborców. Jest jeszcze inny, bardzo ważny aspekt rozwiązania zastosowanego przez władze miasta. Przechowywanie materiałów wyborczych, a w szczególności kart wyborczych, w budynku, gdzie członkowie komisji dokonywali przeliczeń jest o wiele bezpieczniejsze i mniej ryzykowne niż rozwożenie ich po dziesiątkach lokali wyborczych w sobotę przed wyborami lub w dniu wyborów. 

Kłopoty z pieczątką

Uchwała PKW z 25 września 2015 r. wyraźnie zaleca postemplowanie wszystkich kart do głosowania jeszcze przed rozpoczęciem głosowania lub bezpośrednio po otwarciu lokalu, możliwie przed rozpoczęciem wydawania kart wyborcom. Ma to na celu uniknięcie wydawania wyborcom kart nieważnych (bez stempla komisji). Jest to również forma zabezpieczenia samych kart – jeśli ktoś ukradłby postemplowane karty, to nie wykorzysta już ich wrzucając do urny w innym lokalu wyborczym, bo prawdopodobnie przy końcowym przeliczaniu karty te zostałyby wyłapane, uznane za nieważne i znane byłoby ich pochodzenie. Jeśli zaś ktoś ukradłby niepostemplowane karty, to nie byłoby sposobu na ustalenie ich źródła. Mimo to w niektórych komisjach karty były stemplowane w godzinach późniejszych, np. w komisji nr 143 (Szkoła Podstawowa nr 20 na os. Rzeczypospolitej 44) stemplowanie kart odbywało się jeszcze o 13:30, a w komisji nr 83 (Zespół Szkół na os. Wichrowe Wzgórze 111) o 15:45. Zdarzyło się też, że karty były stemplowane nieprawidłowo – zamiast w wyznaczonym miejscu w lewym dolnym rogu, to stempel stawiano w prawym dolnym rogu, gdzie była już pieczęć Okręgowej Komisji Wyborczej. W komisji nr 49 (Zespół Szkół Handlowych przy ul. Śniadeckich 54/58) trzeba było z tego powodu wymienić 125 kart do Sejmu i 705 do Senatu.

Kolekcjonerzy kart

Chyba najczęstszą rozbieżnością była różnica pomiędzy liczbą kart wydanych, a liczbą kart wyjętych z urny. W około 106 komisjach tłumaczona ona była tym, że wyborcy karty pobrali, ale nie wrzucili ich do urny, czyli wynieśli. Nadmienić trzeba, że każdy zauważony przypadek wynoszenia kart należy zgłosić policji, gdyż istnieje możliwość, że takie karty mogą być odstępowane innym osobom lub być przedmiotem handlu (art. 248 pkt 5, art. 250a i art. 251 Kodeksu karnego). Jeśli zaś nie w takim celu karty te były wynoszone, to może były wynoszone w celach kolekcjonerskich? Z uwag zawartych w protokołach końcowych wynika, że osób „kolekcjonujących” karty do Sejmu było 148, a karty do Senatu 171. W komisji nr 200 (Szkoła Pijarów na os. Sobieskiego 114), 3 wyborców dla niepoznaki zamiast kart do Sejmu wrzuciło do urny czyste białe kartki formatu A4. 10 kolekcjonerów kart do Sejmu było w komisji nr 223 (Zespół Szkół przy ul. Leśnowolskiej 35), a aż 21 kolekcjonerów kart do Senatu było w komisji nr 182 (Szkoła Podstawowa nr 80 przy ul. Pogodnej 84).

Są i emocje

Wybory podpatrywali również obserwatorzy zagraniczni, trafili oni do kilku komisji w Poznaniu (nr 51, 67, 68, 105, 106 i 240). Gdyby byli w komisji nr 58 (MOPR przy ul. Długosza 18a) mogliby być świadkami niecodziennego zdarzenia - około g. 19:00 młody człowiek przez chuligańskie zachowanie zakłócił przebieg głosowania, ukradł klucz do pomieszczenia, w którym odbywało się głosowanie, a następnie uciekł. Widać zatem, że praca w komisji wyborczej może być bardzo emocjonująca.

Jan Sulanowski
Fot. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta

Czytaj też:

Parlament 2015. Jak głosowano w obwodach zamkniętych? Mikroanaliza
Jak głosowano w szpitalach, domach pomocy społecznej, domach studenckich i aresztach?

Referendum 6 września w Poznaniu – kto zaangażował się w obsadę komisji obwodowych?
21 organizacji zgłaszało w Poznaniu kandydatów do obwodowych komisji wyborczych. Były to również stowarzyszenia i fundacje, za którymi ukrywały się partie polityczne. Jakie to były organizacje i jaka była ich sprawność?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz